plakat

plakat

środa, 8 października 2014

Epilog

 *3 lata później* 
 

  -Louis!-usłyszałem i rozejrzałem się dookoła. W pobliżu nie było żadnej żywej duszy. Westchnąłem i wróciłem do czytania czarno-białej gazety. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to imię i nazwisko Nicka, który od dwóch lat przebywał w więzieniu za poważną kradzież. Miał spędzić tam dziesięć lat. Szczerze nie było mi go szkoda, należało mu się. Ja co prawda również kradłem, ale to było coś zupełnie innego. Nick chciał przywłaszczyć sobie cały skarbiec złota, mieszczący się w pałacu królowej Emmy. 
-Louis! Gdzie jesteś?-usłyszałem po raz kolejny. Odłożyłem czasopismo na ławkę i ruszyłem w stronę drzwi wejściowych do domu. Kochałem nasz mały domek. Nie znajdował się on przy morzu (a o takim właśnie marzyliśmy), ale mimo to był idealny. 
-Harry?-spytałem, kiedy wreszcie udało mi się rozpoznać głos. 
-A kto inny?-Brunet stanął przede mną szczerząc się jak idiota.
-Przecież miałeś wrócić wieczorem, a jest południe. Tata nie wpuścił syna do zamku?-zakpiłem, a Harry spiorunował mnie spojrzeniem. 
-Nie byłem u niego, byłem u Nialla i Perrie-wyjaśnił.
-Oh, więc...co u nich?-zapytałem siadając na niewielkich schodkach przed domem. Harry przycupnął obok. 
-Perrie jest w ciąży, drugi miesiąc. Myślą nad kupnem większego domu. 
-Niall? Ojcem? On sam potrzebuje opieki.
-Wątpie, skoro potrafił spłodzić dziecko.-Zaśmiałem się kładąc głowę na barku Harry'ego.-Po drodze wpadłem na chwilę do Zayna i Liama. 
-I jak się trzymają? 
-Wszystko u nich po staremu. 
-To dobrze-powiedziałem cicho. Tęskniłem za nimi, za Zaynem, Liamem, Niallem i Perrie. Ci ludzie byli dla mnie jak rodzina. 
-Właściwie pojechałem do Nialla też w ważnej sprawie.-Harry wstał i włożył ręke do kieszeni za chwilę wyjmując z niej małe pudełeczko.-Mam bardzo ważne pytanie. 
-Tak? 
Uklęknął na jednym kolanie i otworzył pudełeczko. Znajdował się w nim cieniutki pierścionek. 
-Kocham cię najbardziej na całym świecie, wiesz o tym, prawda?-Pokiwałem głową zasłaniając usta dłonią. To, co teraz się działo chyba zbyt późno miało do mnie dotrzeć.-Dlatego chciałem wiedzieć, czy...
-Tak, Boże, Harry, Tak!-krzyknąłem wtulając się w chłopaka. 
-Czyli za mnie wyjdziesz?-upewniał się. 
-Tak, tak, tak-powtarzałem, a łzy szczęścia spływały po moich policzkach. Kiedy delikatnie się od niego odsunąłem, wziął moją dłoń nakładając na palec pierścionek. 
-Kocham cię-wyszeptał. 
Szczęścia, jakie towarzyszyło mi w tamtej chwili nie dało się opisać zwykłymi słowami. 


***


 Nasz ślub odbył się kilka tygodni po oświadczynach, dokładnie tam, gdzie się poznaliśmy. Obrączki zrobione przez Nialla były wyjątkowe, z wygrawerowanymi pierwszymi literami naszych imion. Na uroczystość zaprosiliśmy jedynie Zayna, Liama, Perrie, Nialla i Edwarda, przez co panowała tam niezwykle miła atmosfera. Ślubu udzielił nam kuzyn Harry'ego, który również został z nami na skromnym weselu. 
 Po dwóch szczerych obietnicach na naszych palcach znalazły się obrączki. Oczywiście nie zabrakło moich łez, gdy Harry mówił wers swojej obietnicy i dodał tam pare zdań od siebie. 
Kiedy przyszedł czas na taniec, Harry przyciągnął mnie do siebie. Położyłem jednął ręke na jego pasie, a drugą wziął w swoją dłoń. Tańczyliśmy tak blisko siebie, że mogłem usłyszeć bicie jego serca, które w jakimś stopniu należało również do mnie. 
-Harry?-wyszeptałem. Brunet odsunął się delikatnie patrząc na mnie z widoczną miłością w oczach i było to najpiękniejsze spojrzenie, jakim ktokolwiek mógł mnie obdarzyć. 
-Tak?
-Będziemy razem już na zawsze, prawda?-spytałem i można powiedzieć, że było to pytanie retoryczne, nie dałbym mu odejść. 
-Na zawsze zawsze-uśmiechnął się i po chwili złożył krótki pocałunek na moich ustach.
-Obiecujesz?
Byłem pewny, że teraz wszytko sie ułoży, że będziemy żyć długo i szczęśliwie, jak w najpiękniejszych baśniach. 
-Obiecuję. 




 



_______________________________________

No i mamy koniec opowiadania.
 Nie lubię końców :( nigdy nie wiem, co napisać haha. 
 Więc tak króciutko:
 Dziękuję Wam za wszystko, za wspaniałe komentarze, za to, że czytaliście to opowiadanie, naprawdę ogromnie dziękuję <3 
Jeszcze raz dam linka do mojego kolejnego opowiadania, na które serdecznie zapraszam beforeyougo-larry-stylinson.blogspot.com :)
 Miłego końca (tak jakby xd) tygodnia :) xx

piątek, 3 października 2014

Rozdział XVII (cz. II)

-Louis!- usłyszałem Harry'ego, który szybko szedł w moim kierunku. 
-Nie dotykaj mnie!-wykrzyknąłem, gdy podszedł do mnie, ukucnął obok i próbował przytulić. 
-Louis, proszę, porozmawiajmy, kochanie.-Złapał moją dłoń, ale szybko przyciągnąłem ją do siebie. 
-Nie mamy o czym rozmawiać-powiedziałem stanowczo.-Pocałowałeś ją. Wiesz, jak to cholernie boli? Z całych sił, rozumiesz?-mówiłem zgodnie z prawdą, bo bolało, jak nóż wbijany głęboko w serce z beznadziejnie kruchego szkła. 
-Przepraszam skarbie, tak bardzo przepraszam, ja nie chciałem, Lou. Tylko ty się dla mnie liczysz, słyszysz? Tylko ty, i nikt więcej, tak strasznie tego żałuję.-Nie potrafiłem mu uwierzyć. Nie raz przekonałem się, że słowa od zawsze były tylko słowami, a obietnice jedynie pustymi literami poskładanymi w całość.-Przepraszam, Louis. Wybacz mi, proszę. 
-Całowałeś ją-powiedziałem wolno i wyraźnie. Te słowa brzmiały tak okropnie.
-To ona pocałowała mnie, ale wiem, jestem głupi i beznadziejny, przepraszam.
-Całowałeś ją, do cholery!-powtórzyłem wstając-Musiało minąć kilka sekund aż uświadomiłeś sobie, że wasze usta są złączone?! 
-Ja..nie wiedziałem, że...
-Błagam, bez tych wszystkich bredni! Przestań wreszcie kłamać, widziałem to, co najwyraźniej dane było mi zobaczyć!-krzyczałem i nie potrafiłem tego opanować-A ja cie kocham! Tak cholernie cie kocham! I jednocześnie nie chce cie kochać! Nie chce!
Nie mogłem zapanować nad łzami. 
-Też cie kocham, bardzo, najbardziej na świecie. Louis, przepraszam, słyszysz?
Nie wiem, Harry. Chciałem to słyszeć, chciałem w to wierzyć, ale nie potrafiłem.
-Nick mówił, że wolisz ją. Że to ona jest dla ciebie idealna, nie ja-wyszeptałem w jego ramiona, kiedy tulił mnie mocno do siebie.
-Słuchasz się Nicka? Louis, on jest zazdrosny o naszą miłość, wiesz? Zrobiłby wszystko, żeby nas rozdzielić i cię okłamał-szeptał do mojego ucha.-Ona jest jedynie moją przyjaciółką, nikim więcej, przysięgam. To był krótki pocałunek i nic nie znaczący taniec. Obiecuję, że kocham tylko ciebie, Lou. Błagam, wybacz mi. 
-Sam nie wiem-Zamyśliłem się wyobrażając sobie świat bez Harry'ego i po chwili wiedziałem, że nie ma szansy na to, żebym mu nie wybaczył. Nie umiałbym żyć bez niego.
-Proszę.-Spojrzałem w jego zielone tęczówki i uśmiechnąłem się, gdy opuszkiem palca wytarł jedną z moich łez.
-No dobrze, wybaczam.-powiedziałem, a Harry mocno mnie przytulił.-Ale to tylko dlatego, że za bardzo cie kocham. 
-Dziękuję, kochanie, dziękuję-mówił radośnie.-Kocham cię, tak bardzo cie kocham. 
Chyba tym razem mu już uwierzyłem. 
-Wiem-powiedziałem, a Harry przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
 Nie chcieliśmy wracać spowrotem na bal, dlatego wymkneliśmy się wcześniej i wróciliśmy do zamku. Zayn i Liam powitali nas pierwsi, a ja z Harry'm wymieniliśmy się uśmiechami, widząc ich splecione palce.
-No co? Nie tylko wy możecie być tutaj razem-powiedział Liam, ale nie było w tym stwierdzeniu żadnych pretensji czy czegoś tego typu. 
-Wiemy, Liam.-Harry uśmiechnął się i objął mnie ramieniem wokół pasa.-Dobrze wam się mieszka w pokoju gościnnym? 
-Jeszcze pytasz? Bardzo dobrze! Dziękujemy.-Zayn przytulił najpierw mnie potem Harry'ego.
-Zayn, musimy iść-przypomniał Liam, na co Zayn znów złapał jego dłoń. 
-Tak, musimy iść. Liam stęsknił się za radzicami-zadrwił Mulat, ale Payne nie zareagował.-Narazie chłopaki. 
-Trzymajcie się-rzuciłem krótko i pociągnąłem Harry'ego w stronę jego pokoju. Zamknąłem drzwi i rzuciłem bruneta na łóżko. Wdrapałem się na niego i zacząłem całować jego szyję po czym złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. 
-Tym razem nikt nam nie przerwie-powiedziałem ściągając jego koszulkę. 
-I ja pozwalam ci dominować?-Harry zrobił to samo z moją. 
-To kara za ten cholerny pocałunek.-Zacząłem jeździć czubkiem języka po jego nagiej skórze lekko przygryzając ją w niektórych miejscach. 
-Jeśli to jest kara to ja chce być karany cały czas-mówił oddychając szybko. Po chwili jedyne co słyszałem to jego przyśpieszony oddech i różnego rodzaju okrzyki pomieszane z masą westchnień. 
Nie wiem, co takiego robiłem, ale najwidoczniej robiłem to dobrze. 


***


 Usłyszałem pukanie do drzwi i szybko wstałem z łóżka. Założyłem leżący na krześle szlafrok Harry'ego, bo nie miałem zamiaru witać kogoś nago. Spojrzałem na leżącego w łóżku chłopaka, był piękny, jego ciało, potargane włosy, wszystko w nim. Podeszłem do łóżka przykrywając go kołdrą po samą szyję, po czym otworzyłem drzwi. 
-Um...dzień dobry-powiedziałem, widząc stojącego w przejściu Edwarda. 
-Możecie mi wyjaśnić wasze wczorajsze zniknięcie z balu?-Ton jego głosu był surowy a ja w ułamku sekundy poczułem się winny. 
-Ja...to znaczy Harry...eh, nie wiem jak to wyjaśnić.-Westchnąłem.
-Za dziesięć minut widzimy się na stołówce-powiedział stanowczo i odszedł a ja odetchnąłem z ulgą. Przynajmniej nie musiałem wyjaśniać tego sam. 
-Harry, wstawaj!-Podszedłem do Harry'ego i potrząsnąłem nim lekko. 
-Coś się stało?-spytał zaspanym głosem. 
-Tak, za kilka minut mamy być na dole, ubieraj się. 
-Wiesz, nie jestem pewien, czy będę dzisiaj w stanie chodzić, a o siadaniu nawet nie wspomnę.
-Trzeba było nie całować Emmy. 
-Ugh, zamknij się.

 Po kilku minutach znaleźliśmy się na stołówce. 
-Siadajcie-powiedział Edward wskazując na krzesła. 
-Ja postoję-sywierdził Harry i obdarzył mnie karnym spojrzeniem. 
-Jak wolisz. Louis, siadaj.-Usiadłem i czekałem, aż Harry zacznie wszystko wyjaśniać.-Więc? 
-Więc co?-spytał Harry robiąc zdziwioną minę.
-Dlaczego wczoraj nie było was na balu?
-Byliśmy, na początku. Potem tak wyszło, że przyjechaliśmy tu-wyjaśniał brunet.-Co tu dalej wyjaśniać? 
-Miałeś się jej oświadczyć, Harry, taka była umowa-powiedział, a ja nagle posmutniałem. Czyli ta sprawa nadal nie jest zamknięta. 
-W dupie mam te wszystkie umowy. W dupie mam tron, w dupie mam ten cały zamek. Zrozum wreszcie, że kocham Louisa-mówił, a ja przyglądałem się całej tej sytuacji i nie wiedziałem, czy mam się wtrącić czy lepiej było siedzieć cicho. 
-Dobrze, Harry, wiem. Ja nie skończyłem. Zerwałem umowę z jej ojcem. Skoro jesteś szczęśliwy z Louisem, to czemu mam ci stawiać przeszkody na tej drodze?-W tamtej chwili byłem niesamowicie wdzięczny Edwardowi za te słowa. Czy to możliwe, że wszystko zaczynało układać się tak, jak ja i Harry chcieliśmy? 
-Czyli mogę być dalej z Lou? Bez żadnych przeszkód?-upewnił się, a Edward skinął głową.
-Oczywiście.
-Dziękuję, tato, dziękuję.-Harry rzucił się ojcu na szyję.
-Dziękujemy, naprawdę-powiedziałem uśmiechając się szczerze i po chwili również znalazłem się w objęciach króla. 


Teraz wszystko musiało się ułożyć. Być może ktoś znów będzie chciał postawić przeszkody na naszej drodze, ale poradzimy sobie z nimi, jestem tego pewny. 




____________________________________
Więc został jeszcze epilog, który dodam w środę i koniec opowiadania, no ale wszystko kiedyś się kończy :( 


 









wtorek, 30 września 2014

Rozdział XVII (cz. I)

  -Wyglądasz tak pięknie.-Poczułem ciepłe usta Harry'ego na mojej szyi i spojrzałem na nasze odbicia w lustrze. Zayn nie mylił się, kiedy mówił, że jesteśmy jedną duszą w dwóch ciałach, i że idealnie do siebie pasujemy. 
-Dziękuję-odpowiedziałem poprawiając krawat pożyczony od Harry'ego, który idealnie pasował do marynarki uszytaj dla mnie przez Perrie. 
-Jesteś idealny, wiesz?-powiedział chłopak składając delikatny pocałunek na moich ustach.-Tak bardzo idealny. 
Spojrzałem na moje odbicie w lustrze i zauważyłem, że moje pliczki przybrały różowy kolor. 
-Nieprawda.
-Prawda i nawet nie próbuj się ze mną spierać.-Chłopak stanął przede mną i położył dłonie na moich barkach.-Jesteś najbardziej perfekcyjną osobą na świecie. 
Już chciałem coś powiedzieć, gdy nagle usłyszałem prośbe Edwarda z dołu, żebyśmy już zchodzili. 
Gdy chciałem już wyjść z pokoju, Harry przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta. 
-Nie będę mógł pocałować cie prawdopodobnie przez cały ten wieczór, nie dziw się-tłumaczył się. 
Pokręciłem jedynie głową, śmiejąc się pod nosem. Jak on to robił, że w każdej minucie zakochiwałem się w nim coraz bardziej? 


***


 Zamek, w którym miało odbyć się przyjęcie był naprawdę wielki i wyjątkowo piękny. Okna jakby zbudowane z najpiękniejszego, różnokolorowego szkła, a ściany z białych cegieł.
Na miejsce przyjechaliśmy karocą zaprzężoną w dwa białe rumaki. Niestety pojechał z nami również Nick, który przez całą jazdę patrzył na mnie, jakby chciał mnie zabić, dosłownie. Siedziałem wtulony w Harry'ego, dlatego nie zwracałem na niego zbyt dużej uwagi. Wiedziałem, że gdy młodszy chłopak jest obok, Nick na niewiele może sobie pozwolić. 
 -Przykro mi chłopcy, ale tutaj nie możecie wyrażać swoich uczuć-powiedział Edward gdy dojeżdżaliśmy na miejsce.-Umówmy się, że podczas trwania balu jesteście jedynie przyjaciółmi, zgoda?
-Ehh, zgoda-odpowiedział niechętnie Harry, a ja jedynie przytaknąłem puszczając dłoń bruneta. 
-Dobrze, więc miłej zabawy.-Edward uśmiechnął się do nas, a na twarzy Harry'ego pojawił się grymas.
-Na pewno będzie cudownie-powiedział sarkastycznie i pociągnął mnie za rękaw garnituru w strone drzwi. Edward za chwile dołączył do nas pytając mnie, czy wszystko dobrze. Widocznie musiał zauważyć, że okropnie się stresowałem.
-Wszystko w porządku-odpowiedziałem z uśmiechem, ale nie do końca zgodnie z prawdą. 
Edward skinął głową i otworzył drzwi. Przed nami znajdował się korytarz, a na jego końcu następne drzwi, lecz tym razem otwarte. Kiedy przeszliśmy korytarz i staneliśmy przed salą, w której już trwało przyjęcie, miałem ochotę wracać z Harrym do zamku, jego zamku. 
-Na pewno wszystko dobrze?-spytał a ja cofnąłem się krok w tył. 
-Ja...nie.-Spóściłem wzrok.-Nie pasuję tutaj, Harry. Spójrz na tych ludzi i na siebie, jesteście kimś, a ja? Ja jestem nikim. 
-Jesteś moim osobistym księciem, Lou-powiedział i złapał moją dłoń.-Nie bój się, trzymaj się blisko mnie i nie odchodź nigdzie, dobrze? 
-Dobrze-szepnąłem podnosząc wzrok i uśmiechnąłem się lekko.
Chłopak póścił moją dłoń i za chwilę oboje znaleźliśmy się na wielkiej sali. Było tam naprawdę dużo ludzi, którzy tańczyli, śpiewali i, z tego co widziałem, wspaniale się bawili. Byłem pewny, że nawet przez sekundę nie będę w stanie bawić się tak, jak wszystkie te osoby. 
-Harry!-usłyszałem i za chwilę widziałem, jak jakaś dziewczyna rzuca się Harry'emu na szyję.-Pamiętasz mnie? To ja! Emma! Jak byliśmy mali to nieraz przychodziłeś do mnie, pamiętasz? Harry! Tak bardzo tęskniłam! 
-Ahh, Emma! Dobrze cie widzieć!-powidział chłopak odwzajemniając uśmiech. Nagle poczułem dziwne kłócie w żołądku.-Wszystkiego najlepszego.
-Zatańczysz ze mną?-spytała Emma, a ja odsunąłem się o kilka kroków od Harry'ego. Chłopak spojrzał na mnie po czym znów odwrócił wzrok w stronę dziewczyny.-No Harry, proszę!
-Dobrze, tylko najpierw chciałbym ci kogoś przedstawić-powiedział i za chwile oboje staneli przede mną. 
-Louis-Uśmiechnąłem się sztucznie podając dziewczynie ręke. 
-Miło cie poznać Louis-powiedziała ściskajac moją dłoń.-Jesteś przyjacielem Harry'ego? 
-Tak, jesteśmy przyjaciółmi-odpowiedział za mnie Harry i uśmiechnął się do księżniczki. 
-Harry, moglibyśmy chwilę porozmawiać?-spytałem a chłopak kiwnął głową i poszedł za mną rzucając krótkie ''zaraz wracam'' do dziewczyny. 
-O co chodzi, Lou?-zapytał opierając się o ściane korytarza. 
-O co chodzi? Pytasz, o co chodzi? Wiem, że być może moja obecność tu nie jest ci na ręke, ale mógłbyś nie zabawiać się moimi uczuciami? Wiesz, jak się czuje, kiedy z nią w ten sposób rozmawiasz?
-Jesteś zazdrosny?-chłopak bardziej stwierdził, niż spytał. 
-Nie jestem zazdrosny. 
-Tak? Mi to wygląda właśnie na zazdrość. 
-Harry, do cholery! Jesteśmy razem a ty sobie pogrywasz ze mną jak ze śmieciem!
-Słucham? 
-Dobrze słyszałeś! To dopiero początek tego balu, co będzie potem? Zaczynam czuć się jak twój przyjaciel, rozumiesz?
-Właśnie nie, nie rozumiem cie, Louis. To moja dawna przyjaciółka, tylko-powiedział idąc w kierunku sali po chwili znikając z mojego pola widzenia. 
Nie miałem ochoty wracać na sale, dlatego usiadłem na podłodzę chowając twarz w dłonie. 
Po 15 minutach samotnego siedzenia tam poczułem czyjąś ręke na moich plecach. 
-Biedactwo.-Wszędzie poznałbym ten głos.
-Czego chcesz, Nick?-wysyczałem unosząc wzrok na chłopaka. 
-To ty nie wiesz?
-Nie wiem o czym?-spytałem. 
-Eh, chodź-powiedział wstając. Poszedłem za nim na sale i zauważyłem kilka par tańczońcych na środku, w tym Harry'ego i Emme. Tańczyli tak blisko siebie, że ich czoła się spotykały a usta dzieliła zaledzie kilkucentymetrowa przerwa. 
-Mówiłem, że będzie wolał ją. Ona jest śliczna, mądra, kobieca. Przykro mi, Tomlinson. Możesz już sobie iść-mówił Nick, ale nie do końca zwracałem uwage na jego słowa. Obraz, który miałem przed sobą bolał znacznie mocniej. 
Kiedy muzyka się urwała a wszyscy zaczeli klaskać Emma przysunęła się do Harry'ego i złączyła ich usta. W tamtym momencie czułem, jak jakaś cześć mnie łamie się i pęka niosąc ze sobą ogromnie bolesne kłócie. Miałem ochotę uciec, gdzieś bardzo daleko. 
Nie patrząc na nic po prostu wybiegłem z pałacu. Nie byłem pewny, co się ze mną działo, ale musiało być to coś naprawdę poważnego, skoro łzy płynęły po moich policzkach strumieniami. Biegłem przed siebie i nie liczyło się nawet gdzie. Zatrzymałem się dopiero przy jakimś drzewie i usiadłem pod nim opierając się o jego korzeń. Dlaczego on to zrobił? Przecież mnie kochał, prawda? 


______________________________________
Od razy napiszę, że ten rozdział dzielę na 2 części, ponieważ te trzy dni źle się czuję i wszystko idzie gorzej i sami wiecie :/ Nie chcę dodawać długiego, ale napisanego na odwal się dlatego dodam go w częściach. Drugą część wstawię w piątek. Chciałam dzisiaj koniecznie dodać cały ale nie zdążyłam go napisać, więc tak oto są dwie części. To beznadziejne wiem, ale nie jestem w stanie napisać całego do końca dnia, przepraszam :(




czwartek, 25 września 2014

Rozdział XVI

 Poczułem kłucie w klatce piersiowej i być może był to powód mojego powrotu do przytomności. Słyszałem czyiś głos i czułem, jak ktoś łapie moją dłoń. Próbowałem otworzyć oczy, ale powieki wydawały się ważyć tone.
-Louis?-usłyszałem i wreszcie delikatnie uchyliłem powieki. Było to ciut trudne, ale jak mógłbym sobie nie poradzić? Tym bardziej, że głos, który docierał do moich uszu należał do Harry'ego, mojego Harry'ego. Ujrzałem twarz bruneta i uśmiechnąłem się na myśl, że jest tutaj, obok mnie. Wydawało mi się, że mógłbym nazwać go moim osobistym aniołem stróżem. 
-Harry-wyszeptałem słabo.
-Jestem tutaj-powiedział ściskając moją dłoń.-Jak się czujesz?
-Dziwnie-odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Kiedy przypomniałem sobie wcześciejsze wydarzenia i to, co zrobił i co próbował zrobić Nick miałem ochotę rozpłakać się jak dziecko. Czułem się taki...brudny, taki słaby, skrzywdzony. W głowie nadal miałem te wstrętne obrazy i oddałbym bardzo wiele, by zamieniły się w zwykłe wspomnienia ze złego snu. 
-Przepraszam, kochanie, tak bardzo przepraszam, obiecałem, że nikt cię nie szkrzywdzi, obiecałem, że cię ochronię. Przepraszam, jestem beznadziejny.-Harry złączył nasze czoła a ja wpatrywałem się w jego policzki, po których spływały pojedyńcze łzy. 
-Kocham cię, Harry-powiedziałem jedynie i przysunąłem się do niego by za chwilę złożyć na jego ustach krótki pocałunek. Chłopak uśmiechnął się, a ja wytarłem opuszkiem palca słone krople z jego policzków. 
-Zabiję go-wysyczał odsuwając się i po chwili stanął na ziemi po czym podszedł do okna.
-Harry...
-Obiecuję, że coś mu zrobię. Jeśli jeszcze raz cię dotknie, albo chociażby na ciebie spojrzy przysięgam, że coś mu zrobię-mówił a mi nie pozostawało nic innego, niż uwierzenie mu. Jestem pewny, że Harry byłby w stanie pobić Nicka, ale to nawet dobrze.-Albo wiesz co? Teraz to zrobię. Za to, co ci zrobił należy mu się co najmniej spalenie na jebanym stosie. Przysięgam, że jeśli ktoś mnie od niego nie odciągnie to go zabiję. 
Harry wyszedł a ja wołałem, by wrócił, niestety na próżno. Znajdowałem się w jego pokoju, ale nawet tam nie czułem się bezpiecznie. Coś w środku mnie dało jakieś głupie znaki i zacząłem panikować. Bałem się być sam. Bałem się, że Nick może pojawić się tu lada chwila. Niestety moje obawy się sprawdziły. W drzwiach zamiast Harry'ego ujrzałem twarz Nicka i miałem ochotę zemdleć bo byłem pewnien, że mężczyzna tak tego nie zostawi. 
-Cześć, Tomlinson-wysyczał.-Widzę, że nieźle cię załatwiłem. 
-Zostaw mnie, proszę-powiedziałem a moje ciało zaczęło trząść się jak galareta. Bałem się każdego ruchu wykonanego przez niego. 
-I oto chodziło-rzucił oschle, ignorując moje słowa.  Szedł coraz bliżej mnie, a ja pomimo ogromnego bólu w pośladkach i brzuchu usiadłem na łóżku. 
-I-Idź stąd, Nick-powiedziałem, albo można powiedzieć, że nawet błagałem biorąc pod uwagę ton mojego głosu. 
-Taki niewinny i bezbronny-mówił.-W sumie wiem czemu spodobałeś się Harry'emu, nie jesteś facetem. Jesteś jak mała, głupia dziewczynka. Jak mała, bezbronna dziewczynka, jak dziecko, ale wiesz, ja nienawidzę dzieci. 
-Nie podchodź-wyszeptałem patrząc w oczy mężczyzny. 
-A czemu? Boisz się mnie?-zapytał siadając na łóżku na przeciwko mnie. Nie odpowiadałem. Chłopak położył dłoń na moim policzku ale ja odsunąłem się.-Czyli jednak się boisz, bardzo dobrze, właśnie o to chodziło. Słuchaj, Tomlinson. Mam dla ciebie propozycie, a właściwie to rozkaz, wypieprzaj stąd, ani ja, ani mój ojciec cie tutaj nie chcemy. Harry za chwilę też nie będzie chciał bo zakocha się w dziewczynie, z którą stworzy normalną rodzinę. Nie dasz mu tego, co da mu kobieta, Louis. Nie dasz mu rodziny, nie dasz mu władzy, bo wiesz, jeśli Harry w przeciągu tego roku nie weźmie ślubu z księżniczką z rodziny królewskiej nie będzie mógł przejąć tronu. Ty mu tylko niszczysz życie.
-Nic nie wiesz!-krzyknąłem a chłopak wzruszył ramionami śmiejąc się. 
-Wiem więcej niż może ci się wydawać. Harry nie odda tronu. Byłby głupcem robiąc to dla tekiego bezwartościowego gnojka jak ty. Prawda nie zawsze jest kolorowa. 
-Zostaw go!-Usłuszałem głos Harry'ego i po chwili ujrzałem jego postać kierująca się w stronę Nicka. Szarpnął go za koszule tak, że Nick wstał. 
-Nie mów, że mnie teraz zlejesz-powiedział obojętnie a Harry uderzył go w twarz tak mocno, że mężczyzna wylądował na podłodze. Kiedy zwijał się z bólu, Harry podszedł do mnie i złapał moje dłonie. 
-Wszystko dobrze?-spytał a ja kiwnąłem głową.-To dlaczego płaczesz? 
Gdyby nie pytanie Harry'ego pewnie nawet nie zorientowałbym się, że moje policzki są całe we łzach. 
-To nic, Harry.
-Ryczy bo powiedziałem mu prawdę-usłyszałem głos Nicka, który siedział na ziemi i zasłaniał swój zakrwawiony nos. Harry podszedł do niego i kucnął na przeciwko. 
-Jeszcze jedno słowo a obiecuję, że pożałujesz-powiedział.-Tym, co mu zrobiłeś pozbawiłeś sam siebie przejęcia tronu.
-Słucham?-wydusił Nick i splunął krwią. 
-Rozmawiałem z ojcem, to postanowione. Ludzie chorzy psychicznie nie nadają się na władców. Wiń sam siebie. 
-Nie jestem chory!-krzyknął a Harry szarpnął go tak, że za chwile stał na nogach. 
-Jesteś, i to porządnie. Możesz spakować swoje rzeczy i wypieprzać stąd jak najdalej. Żegnam.-Harry popchnął go w stronę drzwi i wypchnął na korytarz po czym zamknął je na klucz. Podszedł do mnie i usiadł obok.
-Harry, on powiedział, że mnie zostawisz, że przeze mnie nie odziedziczysz tronu. Nie chcę cie tracić-mówiłem wtulając się w Harry'ego.
-Nie stracisz. To prawda, nie odziedzicze tronu, ale naprawdę tego nie chcę. Mam dość mieszkania tutaj, bycia kimś takim. Chcę mieć mały domek z widokiem na morze i mieszkać w nim z tobą. Chcę być z tobą do końca życia, Lou. Przysięgam, że już niedługo wyjedziemy stąd i kupimy mały domek gdzieś nad morzem. 
-Obiecujesz?
-Obiecuję.-Harry pocałował moje czoło po czym delikatnie przytulił.-Kocham cię najbardziej na świecie, pamiętaj. 
-Ja ciebie też-powiedziałem.-Harry, o czym rozmawiałeś ze swoim ojcem, gdy cię o to poprosił? 
-Przypominał, że przez nas nie przejmę tronu i żebym się zastanowił. Powiedziałem, że nie mam się nad czym zastanawiać, bo chcę być z tobą, i że kocham cię ponad wszystko. Mówił też o tym balu, że możesz na niego pójść ale musisz udawać mojego przyjaciela. 
Na słowa Harry'ego uśmiechnąłem się szczerze. 
-Więc musisz pożyczyć mi jakiś elegancki strój-powiedziałem cicho, a Harry uniósł mój podbródek. 
-Dobrze, ale najpierw...
-Najpierw co?
-Pocałuj mnie.
Wpiłem się w usta bruneta uśmiechając się przez pocałunki. 
 Teraz wszystko musiało się ułożyć, byłem tego pewny. 



__________________________________
Przepraszam, że dodaję rozdział dobiero dziś. Następny dodam we wtorek i nie ma szans, że go przełoże (no chyba, że stanie się coś, przez co dodam go później ale wątpie, bo pewnie będę miała cały już w poniedziałek). Zostały jeszcze 2 lub 3 rozdzialy (+epilog) do końca opowiadania, to taka ciekawostka ;)  
Z tego rozdziału nie jestem zadowolona bo jest za krótki. Poprawiałam go dość dużo razy i nadal coś mi nie pasuje (w sensie, że jest za krótki) ale raczej to jest taki mini rozdział. Te ostatnie będą ciekawsze no bo już w następnym ten bal itd. :) Czyli jeszcze raczej 2 rozdziały, epilog i koniec. Przy okazji zaproszę Was na moje kolejne opowiadanie (pewnego dnia dostałam olśnienia i napisałam prolog i postanowiłam wstawiać to ff na bloga) Jest o Larrym ofc innych nie piszę haha
beforeyougo-larry-stylinson.blogspot.com - Zapraszam! :) 




 

środa, 17 września 2014

Rozdział XV

Tej nocy nie potrafiłem zasnąć. Martwiłem się tym, co może się wkrótce wydarzyć. Bałem się nawet pomyśleć o tym, że przez głupie zwyczaje mogę stracić osobę będącą całym moim światem. Ale z tego wszystkiego najgorsza jest bezradność. Tak cholernie boli mnie to, że nie mogę nic zrobić. 
 Usiadłem na parapecie przyglądając się wschodzącemu słońcu. Widok był tak piękny, że chciałem obudzić Harry'ego, by mógł obserwować go ze mną, ale spał tak uroczo i widać, że był zmęczony dlatego za chwilę wyrzuciłem te myśl z głowy. Piękne pomarańczowe i czerwone barwy idealnie pasowały do błękitnego nieba i białych jak płatki śniegu chmur. Czułem w sercu uczucie ciepła, coś przyjemnego kiedy zerkałem na śpiącego Harry'ego. Chłopak wyglądał tak pięknie i niewinnie. Ostatni raz spojrzałem na słońce, które było coraz wyżej nad horyzontem i wróciłem do łóżka tuląc się do klatki piersiowej Harry'ego. Kochałem, kiedy byliśmy tak blisko bo zawsze czułem się niesamowicie bezpiecznie. Wiedziałem, że jest na świecie ktoś, kto naprawdę mnie kocha i dba o mnie. Kiedyś oddałbym wszystko za osobę taką jak Harry, brakowało mi kogoś tak wspaniałego w moim życiu. Uważam się za szczęściarza, mimo wcześniejszego życia. Mam wszystko, czego potrzebuję, mam Harry'ego a to właśnie on jest całym moim szczęściem, całym światem. 
-Nie śpisz?-usłyszałem cichy szept i spojrzałem w zaspane oczy bruneta. 
-Nie mogę-powiedziałem składając krótki pocałunek na czubku jego nosa. 
-Dlaczego? Coś cię martwi?-pytał a ja wzruszyłem ramionami. 
-To nic istotnego.
-To jest istotne, Lou. Proszę, powiedz o co chodzi. 
-Boję się, że ona mi cię zabierze. Boję się, że będziesz wolał założyć normalną rodzinę, mieć dzieci. Boję się, że cię stracę, Harry-wyjaśniłem a łzy powoli cisnęły mi się do oczu. 
-Obiecuję ci, że nie założę rodziny, której ty nie będziesz częścią. To ty będziesz moim mężem, ojcem moich dzieci i dziadkiem moich wnuków. To z tobą się zestarzeję i z tobą umrę. Kocham cię najbardziej na świecie i nie jestem w stanie pokochać kogokolwiek chociaż w połowie tak mocno, jak ciebie.  
Słowa Harry'ego brzmiały jak najpiękniejszy poemat. Wypowiadał je tak wyraźnie i powoli jakby bał się, że któreś może pominąć lub ja go nie usłyszę. 
-Kocham cię-powiedziałem jedynie znów wtulając się w jego rozgrzane od ciepłej pościeli ciało. 
-Śpij spokojnie kochanie-wyszeptał a ja uśmiechnąłem się i po chwili zasnąłem nie myśląc już o tym, co nas czeka. 

***

-Wstawaj, Lou! Wstawaj szybko!-Głos Harry'ego wybudził mnie ze snu. Przetarłem zaspane oczy i spojrzałem na bruneta siedzącego na moim brzuchu. 
-Coś się stało?-spytałem łapiąc dłonie Harry'ego i splatając nasze palce. 
-Za piętnaście minut śniadanie z moim ojcem i Nickiem. Udało mi się ich namówić na wspólny posiłek-tłumaczył.-Wstawaj!
-On musi tam być?-zapytałem mając na myśli Nicka, którego szczerze nienawidziłem. 
-Chodzi ci o Nicka? Też nie jestem z tego zadowolony ale tak, niestety musi. 
-To ja nie idę-powiedziałem stanowczo zakrywając twarz kołdrą. 
-Louis! Chcę im dzisiaj o nas powiedzieć, musisz tam być!-Harry pociągnął za pościel i pocałował mnie delikatnie. 
-Chcesz im dzisiaj powiedzieć? O nas? Im?-powtarzałem słowa bruneta ze zdziwieniem.-Harry! Zwariowałeś?!
-Możliwe. Ubieraj się i jeśli mnie kochasz to ze mną pójdziesz. 
-To szantaż.
-To jedyny sposób na wyciągnięcie cie z łóżka. 
Westchnąłem cicho i za chwilę stałem przy szafie. 
-Pójdę, ale jeśli pozwolisz mi założyć którąś z twoich rzeczy.
-To szantaż.
-To jedyny sposób na wyciągnięcie mnie z tego pokoju.-Uśmiechnąłem się zwycięsko gdy Harry przewracając oczami wstał, podszedł do szafy i wyciągnął z niej szarą koszulę i niebieskie spodnie. 
-Masz szczęście, że kocham widzieć cię w moich ubraniach-powiedział a ja zaśmiałem się pod nosem. 
 Po kilku minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Harry spojrzał na zegarek informując mnie, że mamy niecałą minutę na dojście do stołówki. 
-Chodź szybko!-powiedział łapiąc moją dłoń i pociągnął mnie za sobą. 
Za chwilę stanęliśmy przed drzwiami do pomieszczenia, w którym miało odbyć się śniadanie. Harry pociągnął za klamkę a ja puściłem jego dłoń chowając się za ścianą. Mógłbym dać sobie rękę uciąć, że było tam zdecydowanie więcej osób, niż Edward i Nick. 
-Harry! Nareszcie!-usłyszałem głos jakiejś kobiety.-Czekaliśmy na ciebie!
-Dzień dobry ciociu.-Po tonie głosu Harry'ego mogłem poznać, że był on tak samo zaskoczony jak ja. 
-Czemu tam tak stoisz? Chodź do nas!-rozpoznałem głos Edwarda. 
-Ja...chciałbym wam kogoś przedstawić-powiedział Harry a mnie coś powoli coraz bardziej wbijało w ścianę.-Louis, chodź. 
Zielonooki podszedł nieco bliżej wyjścia i wyciągnął rękę w moją stronę. Nogi trzęsły mi się jak galareta, ale powoli szedłem w jego kierunku. Wreszcie znalazłem się w sali. Złapałem dłoń Harry'ego a ten splótł nasze palce i przyciągnął mnie do siebie. Przy stole siedziało pięć osób, Edward, Nick, nieznana mi kobieta, jakiś mężczyzna i dziewczyna, na oko mająca może piętnaście lat. 
Byłem niewiarygodnie przestraszony sytuacją i miałem ochotę uciec gdzieś daleko. 
Szliśmy z Harrym w kierunku stołu. Chłopak dodawał mi otuchy i byłem mu za to ogromnie wdzięczny. 
-Proszę, proszę. Mój spedalony braciszek i jego chłoptaś. Tu nie ma miejsca dla takich jak wy.-Słowa Nicka sprawiły, że miałem ochotę rzucić się na niego z pięściami ale zamiast tego opuściłem głowę a Harry widząc to przyciągnął mnie bliżej do siebie. 
-Jeszcze jedno słowo, Nick, a obiecuję, że...
-Że co?-przerwał Harry'emu-Pobijesz mnie? Pedały nie umieją się bić, więc na co ty liczysz? 
-Nick! Do jasnej cholery!-Edward wstał z krzesła i spojrzał surowo na Nicka.-Nie masz prawa mówić takich rzeczy! Wyjdź! 
-Ale...
-Powiedziałem wyjdź! Co jeszcze jest dla ciebie nie jasne?!-W tym momencie byłem wdzięczny Edwardowi z całego serca. 
Nick podszedł do mnie łapiąc mnie za podbródek. 
-Ty nic nie warta, brudna szmato-wysyczał patrząc mi w oczy.
-Zostaw go!-Harry stanął przede mną odgradzając mnie od Nicka. 
-Masz racje, broń swojego chłopczyka bo ktoś w końcu stłucze mu tą piękną buźkę. Jeszcze z tobą nie skończyłem, Tomlinson.
Byłem przerażony. Nawet nie zauważyłem jak po moich policzkach popłynęły łzy. Harry wziął mnie w swoje ramiona szepcząc mi do ucha, że nie pozwoli mnie nikomu skrzywdzić. Wierzyłem mu. 
-Mój Boże, chłopcze.-Usłyszałem głos cioci Harry'ego tuż za moimi plecami.-Nic ci nie jest? 
-Nie, wszystko dobrze, dziękuję-odpowiedziałem cicho. 
-Mówiłam, że z Nickiem będą same problemy! Edward, jesteś moim bratem, ale w tym momencie jestem na ciebie wściekła! Jak ty go wychowałeś?!
-Wiem, Anne, wiem. Nick jest dość...agresywny-powiedział Edward.
-Dość agresywny?! On ma najgorszy charakter z całej naszej rodziny! Radzę ci porozmawiać z nim na temat jego zachowania. 
-Anne, uspokój się. To mój syn i ja będę decydował, jak go wychować. Trochę przesadził, to prawda, ale miał prawo. Może nie musiał rzucać tymi wyzwiskami ale kto to słyszał, żeby w rodzinie królewskiej był jakiś homoseksualista? Harry, wrócimy do tego tematu. 
-W takim razie żegnam, nie mam zamiaru tutaj dłużej przebywać. Stan, Jasmine, idziemy!-Mężczyzna i dziewczyna wstali z krzeseł żegnając się z ojcem Harry'ego i wyszli.-Harry, wiesz gdzie mieszkamy. Jakbyście mieli jakiś problem, chcieli pogadać, lub po prostu się stąd wyprowadzić to zapraszam do nas, zawsze będziecie tam mile widziani. Trzymajcie się chłopcy.
-Dziękujemy-powiedzieliśmy równo na co kobieta uśmiechnęła się i za chwilę zniknęła za drzwiami stołówki. 
-Louis, siadaj przy stole i zjedz coś a ty Harry idziesz ze mną-powiedział stanowczo Edward. 
-Idź Louis, ja zaraz wrócę.-Harry odsunął mnie od siebie i delikatnie pocałował.-Nie płacz skarbie, wszystko będzie dobrze. Kocham cię najbardziej na świecie, pamiętaj. 
-Ja ciebie też kocham Harry, bardzo.-Wtuliłem się w niego i kątem oka zauważyłem, jak Edward przygląda się całej sytuacji. W jego spojrzeniu nie było obrzydzenia ani nienawiści, było tam coś zupełnie innego, coś w rodzaju...smutku?
-Za chwilę wrócę-upewnił mnie po czym udał się z Edwardem w kierunku wyjścia. 
Usiadłem przy stole patrząc na leżące przede mną potrawy. Nie miałem ochoty jeść po całej tej sytuacji. Wziąłem jedynie plasterek ogórka i napiłem się soku. Siedziałem jeszcze chwilę rozglądając się po pomieszczeniu gdy nagle poczułem czyjeś usta na mojej szyi. To nie był Harry. To nie był jego dotyk. Wstałem szybko i obróciłem się. Przede mną stał Nick. 
-Nareszcie jesteśmy sami, Tomlinson.-powiedział łapiąc mnie za nadgarstki i popchnął na stół.-Nawet nie próbuj uciekać. Drzwi są zamknięte. 
-Proszę, zostaw mnie, proszę-błagałem, ale mężczyzna jedynie roześmiał się.
-Taki naiwny. Naprawdę myślisz, że wyjdziesz stąd żywy? Naprawdę myślisz, że cie stąd wypuszczę? 
-Proszę, błagam.-Mój głos załamywał się z każdym wypowiedzianym słowem.
-O co mnie prosisz?
-Wypuść mnie, błagam, proszę, Nick proszę.-Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Panikowałem. Byłem przestraszony bardziej niż kiedykolwiek.
-Oh Tomlinson, co ten Harry w tobie widzi? Jesteś zwykłą szmatą-wysyczał do mojego ucha. 
Pociągnął mnie za koszule i rzucił na ścianę. Czułem, że powoli tracę siły.-Zaraz zobaczymy, jak bardzo podoba ci się bycie pedałem. 
Przysunął się do mnie, złapał za nadgarstki i zaczął zagryzać skórę na mojej szyi. Szarpałem się, ale to nie pomagało, był znacznie silniejszy. 
-Będziesz się teraz szarpać? Na szczęście mam coś na tę sytuacje.-Wyjął z kieszeni bandamkę i pomachał mi nią przed oczami.-Widzisz to? To bandamka Harry'ego, poznajesz?
Obrócił mnie przodem do ściany i związał nią moje ręce. 
-Proszę, puść mnie proszę-błagałem przez łzy ale to jedynie pogarszało sytuacje. 
-Prosić będziesz mnie za chwilę kiedy będzie naprawdę boleć.
Pchnął mnie na ścianę przywiązując moje ręce do jakiegoś przymocowanego do niej przedmiotu. Nie mogłem nic zrobić, byłem bezsilny. Zaczął rozpinać spodnie, które miałem na sobie i po chwili ściągnął je przybliżając się do mnie. 
-Pomocy, Harry! Harry ratuj proszę!
-Twój Harry cie nie słyszy nędzny pedale.-Mężczyzna uderzył mnie pięścią w twarz po czym zakleił moje usta taśmą leżącą na szafce obok.-Teraz możesz krzyczeć do woli ale nie radzę, bo będzie boleć jeszcze bardziej.
Nick mocno ścisnął moją męskość przez materiał bokserek, a po moim policzku spłynęła łza, bo sprawiło mi to niewiarygodny ból. Obrócił mnie tyłem do ściany i zsunął ze mnie bokserki. 
-Wiesz, jak bardzo boli, kiedy ktoś uderza cię kablem w tyłek? Nie? Spokojnie, zaraz się przekonasz. 
Na myśl co mnie czeka zacząłem się szarpać, płakać. Miałem ochotę zasnąć i nie czuć tego całego bólu. 
Pierwsze uderzenie sprawiło, że krzyknąłem z bólu, a łzy cisnęły się do moich oczu. To bolało, tak bardzo bolało. Drugie bolało jeszcze bardziej, a trzecie najbardziej ze wszystkich. Czułem, jak po moich nogach spływa krew, a skóra ogromnie piecze. Byłem przekonany, że uderzenia kabla rozcięły mi skórę. 
-Bolało, prawda?-Nick pociągnął mnie za włosy.-Pytam, czy bolało do cholery!
Pokiwałem głową. Mężczyzna uśmiechnął się i podciągnął moje bokserki tak, że znów okrywały to, co powinny. Obrócił mnie przodem do siebie. 
-Teraz będziesz mi obciągał. Wiesz, jak to się robi? Harry się dowie, że to zrobiłeś i cię zostawi, na to właśnie czekam, wiesz? Nie ma tu miejsca dla takich jak ty. No dalej, mała cioto, klękaj! 
Nie zrobiłem tego i nie miałem zamiaru. Nick uderzył mnie w brzuch i odwiązał moje ręce. Zwijałem się z bólu na ziemi. Mężczyzna zaczął mnie kopać, a ja powoli traciłem przytomność. 
Słyszałem jak ktoś dobija się do drzwi. Nick podszedł do nich, a ja ujrzałem plamę krwi przy twarzy. Słyszałem czyjeś krzyki i za chwilę ujrzałem Harry'ego, który popchnął Nicka z całych sił tak, że ten wylądował na ziemi. Rozglądał się i wreszcie zauważył mnie. Podbiegł szybko i usiadł obok biorąc moją twarz w dłonie. Wziął mnie na ręce i szybko wybiegł ze stołówki. 
Ostatnie, co byłem w stanie usłyszeć to jego słowa. Mówił, że przeprasza, że nie powinien mnie zostawiać, prosi, bym nie zasypiał i mówił, że jestem bezpieczny. Potem nastała jedynie ciemność, a każde z słów urwało się. Nic już nie słyszałem, nie czułem już bólu, cierpienia. Zupełnie jakby cały świat wokół mnie umarł.
A może to ja umarłem? 


____________________________________
Przepraszam, że dodaję rozdział dopiero teraz. Choroba to serio coś okropnego :( 
Dziękuję za komentarze pod notką, jesteście kochani :) 
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba :) Jest trochę dziwny i nie w moim typie (nienawidzę agresji) ale pomyślałam, że dzięki temu będzie ciekawszy. 
Kto tak bardzo jak ja nienawidzi Nicka? Chyba spalę go na stosie w którymś z rozdziałów hehe. 
Nie chcę mówić, kiedy następny rozdział bo boję się, że znów nie dodam na czas więc napiszę jedynie, że możecie się go spodziewać w następnym tygodniu gdzieś tak poniedziałek, wtorek lub środa :) xx


niedziela, 14 września 2014

Przekładam rozdział :(

Wiem, że to już chyba szósta notka o takim tytule ale niestety nie posiadam magicznej mocy przewidywania przyszłości (a szkoda, przynajmniej wtedy dodawałabym rozdziały na czas :() Rozdział miał być dzisiaj ale niestety będzie dopiero we wtorek albo w środę bo czuję się okropnie, jestem chora i ledwo co trzymam telefon w ręce. W piątek zaczęło mnie coś brać, w sobotę i dzisiaj jest masakra i nawet nie mam siły myśleć (i nie wiem jakim cudem piszę tę notkę). Jutro zostaję w domu i postaram się napisać chociaż połowę rozdziału bo muszę jeszcze uczyć się na sprawdzian ehh. We wtorek postaram się go dodać ale jest możliwość, że zrobię to dopiero w środę. 
Nienawidzę przekładać rozdziałów ugh przepraszam Was :( 

niedziela, 7 września 2014

Rozdział XIV


We're not, no we're not friends
Nor have we ever been
We just try to keep those secrets in a lie,
And if they find out, will it all go wrong?
And heaven knows so no one wants it to

So I could take the back road
But your eyes'll lead me straight back home
And if you know me like I know you
You should love me, you should know

That friends just sleep in another bed
And friends don't treat me like you do
Well I know that there's a limit to everything
But my friends won't love me like you
No, my friends won't love me like you

We're not friends, we could be anything
If we try to keep those secrets safe
No one will find out if it all went wrong
They'll never know what we've been through

So I could take the back road
But your eyes'll lead me straight back home
And if you know me like I know you
You should love me, you should know

That friends just sleep in another bed
And friends don't treat me like you do
Well I know that there's a limit to everything
But my friends won't love me like you
No, my friends won't love me like you

But then again, if we're not friends
Someone else might love you too
And then again, if we're not friends
There'd be nothing I could do

And that's why friends should sleep in other beds
And friends shouldn't kiss me like you do
And I know that there's a limit to everything
But my friends won't love me like you
No, my friends won't love me like you do
Oh my friends will never love like you

Pojedyńcza łza spłynęła po moim policzku kiedy Harry śpiewał piosenkę, naszą piosenkę. Napisał ją specjalnie dla nas, zagrał na gitarze oraz zaśpiewał i był to najpiękniejszy głos, jaki w życiu słyszałem a słyszałem naprawdę wiele śpiewających muzyków. Głos Harry'ego mógłbym porównać do głosu anioła, którym przecież dla mnie był. 
Chłopak odłożył gitare łapiąc moją dłoń. Uśmiechnąłem się kiedy złożył delikatny pocałunek na moim policzku. Jego usta były niezwykle miękkie i kiedy znajdowały się na mojej skórze mógłbym oddać tak wiele, by zostały tam na zawsze.
-Kocham cię-wyszeptałem i wtuliłem się w Harry'ego. 
-Wiem-powiedział równie cicho-Ja ciebie też. 
Spędziliśmy w ogrodzie prawie cały dzień. Na obiad zjedliśmy przygotowany przez Perrie makaron z owocami i muszę przyznać, że było to najlepsze danie jakie w życiu dane było mi spróbować. 
Na deser dostaliśmy coś zupełnie innego niż posiłek. Zayn dosłownie przybiegł do nas a gdy stanął zdyszany przed nami zaczął plątać się we własnych słowach. 
-Zayn, spokojnie-powiedziałem łapiąc Mulata za rękę.-Powoli. 
-Liam wrócił! Jest tu! Liam! Mój Liam!-krzyczał a uśmiech na jego twarzy był najszczerszym jaki kiedykolwiek widziałem. 
Nie zdążyłem nawet spytać go o szczegóły bo ten szybko zniknął nam z oczu. Wstałem z drewnianego krzesła i pociągnąłem za sobą Harry'ego.
Zayn rzucił się w ramiona Liama przez co Payne prawie upadł ale mimo wszystko odwzajemnił uścisk chowając twarz w zagłębieniu szyi Mulata. Po chwili złączyli czoła jakby za mała chwilę mieli złączyć również usta. Spojrzałem na Harry'ego, który nie odrywał wzroku od Liama i Zayna. 
-Ty kłamco-powiedział krótko po czym wskazał na chłopaków. 
Zayn trzymał twarz Liama w dłoniach a ich usta wyglądały, jakby tańczyły razem najpiękniejszy taniec. Payne położył dłonie na biodrach Malika przyciągając go do siebie bliżej. 
-Ja...przysięgam, nie wiedziałem-wyjaśniłem a Harry zaśmiał się pod nosem. 
-Może damy im spokój i zajmiemy się sobą, co ty na to? Hmm?-wymruczał do mojego ucha a ja prawie się rozpłynąłem. Dobrze wiedziałem, co miał na myśli. 
-Mhm-pokiwałem głową i za kilka minut byłem popchnięty na ściane w pokoju Harry'ego. Zakmnął drzwi na klucz, który po chwili wylądował gdzieś obok łóżka. Podszedł do mnie całując moją szyję. Złapał moje uda i oplótł moje nogi wokół swojej tali. Złączył nasze usta. Całowaliśmy się tak bardzo namiętnie i było w tym naprawdę niewiele delikatności. Czułem, jak moje spodnie robią się niezywkle ciasne. Po chwili moja koszulka wylądowała na podłodzę. Usta Harry'ego błądziły po mojej szczęce, szyi, barkach. 
-H-Harry-wydostało się z moich ust gdy chłopak przysunął się do mnie bliżej tak, że nasze krocza ocierały się o siebie przy każdym wykonanym ruchu. Moje pojedyńcze jęki sprawiały, że Harry nie miał zamiaru przestać znęcać się nade mną. Robił przeróżne ruchy biodrami powodując, że spodnie z sekundy na sekunde stawały się coraz ciaśniejsze.-Harry, p-proszę.
Chłopak jedynie uśmiechnął się i za chwilę znajdowaliśmy się na łóżku. Pozbawiłem go koszulki a on wzamian zdjął ze mnie spodnie, które wyladowały gdzieś na podłodzę. Wędrował ustami po moim brzuchu i schodził coraz niżej. Zatrzymał się tam, gdzie znajdowała się gumka od moich bokserek. Oparł tam głowę patrząc na mnie. Kiwnąłem głową i przez chwilę obserwowałem jego ruchy. Jednym palcem zahaczył o gumkę i lekko ściągnął ją w dół. Za chwilę zatrzymał się puszczając ją i całował moja wypukłość przez cienki materiał bokserek. Odchyliłem głowę do tyłu i z moich ust wydostał się jęk. Harry położył dłonie na moich biodrach i już miał ściągnąć jedyny materiał, który pozostał na moim ciele kiedy usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła a do pokoju wpadł kamień. 
-Co do cholery?!-chłopak podniósł się patrzącz najpierw na zbite okno a po chwili na kamień. Westchnąłem przewracając oczami.-Przepraszam skarbie.
-Czy kiedykolwiek to dokończymy?-zapytałem podnosząc się na łokciach. 
-Dokończymy, obiecuję. Zrobiłbym to teraz ale Niall podszebuje nas na dole. 
-I to jest powód, żeby wybijać ci szybe?
-On jest nienormalny, po nim można się wszystkiego spodziewać.-Na słowa Harry'ego zaśmiałem się i wstałem z łóżka zakładając spodnie, które nadal były za ciasne. 
-To przez ciebie on się nie mieści-powiedziałem kiedy Harry chichotał patrząc, jaki trud sprawia mi włożenie spodni. 
-Miło słyszeć-uśmiechnął się ukazując rządek białych zębów a ja uderzyłem go lekko w ramię. 
-Idiota.

***

Staneliśmy przed Niallem, który trzymał w ręce kawałek papieru. 
-Nie łaska zapukać?-spytał Harry a Niall wzruszył ramionami.
-Gdybyście byli trochę ciszej może byście usłyszeli, że pukałem siedem razy.
Zarumieniłem się bo to ja byłem głównym powodem tego, że nie słyszeliśmy dobijającego się do drzwi Nialla. 
-Ale co to za pomysł rzucać kamień w okno? Pomyślałeś, że mógł on trafić Louisa albo mnie? 
-Z tego co wiem to łóżko masz trochę dalej niż okno-stwierdził blondyn.-No chyba, że robiliście to na parapecie. 
-Zaraz cię uderzę, Niall-Ton głosu Harry'ego był stanowczy ale nie groźny i byłem przekonany, że chłopak nie mógłby unieść ręki na blondyna.
-Dobrze, ale najpierw przeczytaj to.-Niall wręczył Harry'emu do ręki kawałek papieru. 

''24 września odbędzie się przyjęcie w Pałacu na Słonecznej Górze. 
Książniczka Emma Reed ma zaszczyt zaprosić Księcia Harry'ego Stylesa do towarzystwa na balu. Liczymy na przybycie całej rodziny królewskiej.''

 Spojrzałem pytająco na Harry'ego który po raz kolejny czytał tekst z kartki i raczej nie wyglądał na zadowolonego. 
-Co to jest?-spytał wreszcie.
-Twój ojciec prosił, żebym ci to dał-wyjaśnił Niall.
-Gdzie on jest? 
-Chyba w swoim pokoju.
Harry pociągnął mnie za sobą i za chwilę znajdowaliśmy się przed drzwiami do pokoju Króla Edwarda. 
-Może lepiej, jeśli tu poczekam-powiedziałem spokojnie puszczając dłoń Harry'ego. 
-Na pewno? 
-Tak, idź. 
 Usiadłem przed drzwiami czekając, aż Harry skończy rozmowę z ojcem. Bałem się, że z tego nie wyjdzie nic dobrego. Bałem się tego, że Harry zostanie zmuszony do pójścia na bal a co za tym idzie również do ślubu z tą całą Emmą. Zawsze tak było. Każdy książe musi poślubić księżniczke z innego pałacu. Tak bardzo się tego bałem. 
 Minęło sporo czasu aż Harry wyszedł. Stanął przede mną a jego twarz była cała we łzach i wiedziałem, że spełniły się wszystkie moje najgorsze przeczucia. Za chwilę trzymałem go w ramionach i pozwalałem płakać w zagłębieniu mojej szyi. 
-Oni chcą nas rozdzielić, Louis. Chcą, żebym oświadczył się tej Emmie, żebyśmy byli cholernym małżeństwem i mieli cholerne dzieci. Ja nie chcę jej, ja chcę ciebie, Lou. Tylko ciebie.-Nie umiałem powstrzymać łez, nie chciałem. 
-Wszystko będzie dobrze-skłamałem. Tak naprawdę nie wiedziałem, jak będzie. 
Przecież w każdej bajce i w każdej historii jest książe i księżniczka, nie książe i biedak...

_____________________________________

Przewiduję jeszcze prawdopodobnie 4 rozdziały i epilog ale wiadomo, że wszystko może się zmienić ;) Mam nadzieję, że rozdział chociaż odrobinę Wam się podoba :) następny w niedzielę xx

Tak btw proszę, trzymajcie za mnie kciuki bo w środę śpiewam piosenkę na muzyce przed całą klasą i okropnie się stresuję ugh głupia szkoła :( 

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział XIII

 Kiedy budzisz się w ramionach ukochanej osoby wszystkie rany, cielesne jak i te niewidoczne przestają boleć a na twarz wkrada się najszczerszy na świecie uśmiech. 
 Przejechałem opuszkiem palca po policzku śpiącego Harry'ego. Jego klatka piersiowa uniosiła się i opadała. Wyglądał tak niesamowicie niewinnie i pięknie. Był piękny, cały, każdy centymetr jego ciała. Czasami zastanawiałem się, czemu kocha akurat mnie i jak wielkim szczęściarzem jestem, że mogę spędzać dni, zasypiać i budzić się w jego ramionach. 
Delikatnie pocałowałem jego policzek i usiadłem cicho wzdychając. Jesteśmy w domu, razem, bezpieczni. Właściwie nie wiem, czy mogłem nazwać zamek moim domem ale był tu Harry a to właśnie przy Harrym czułem się jak w domu. 
Byłem szczęśliwy i powodem nie było jedynie to, że jesteśmy już bezpieczni. Cudowne było przywitanie ze strony Perrie i Nialla, kiedy tylko nas zobaczyli rzucili się nam na szyje. Po krótkiej rozmowie poszliśmy do pokoju Harry'ego. Edward i Nick nie mieli pojęcia o naszym przybyciu dlatego mogłem spędzić całą noc w łóżku z Harrym nie obawiając się, że ktoś mnie stamtąd wyrzuci.  
 Poczułem ciepły dotyk na moich plecach i uśmiechnąłem się. Dłonie Harry'ego zatrzymały się na moich biodrach a po chwili złożył delikatny pocałunek pod moim uchem. 
-Tak bardzo cie kocham-wyszeptał i powoli całował moją szyję. Jego dotyk był czymś, czego pragnąłem najbardziej na świecie. Był taki ciepły, delikatny a za razem niesamowicie pociągający. Po chwili złożył krótki pocałunek na moim policzku.-Idziemy na śniadanie.
-Jesteś okropny-powiedziałem i wskazałem na moją wypukłość. 
-Ups?-Chłopak uśmiechnął się zwycięzko.
-Idiota.-Uderzyłem go lekko w ramię pokazując język. 
 Po chwili wstaliśmy z łóżka ubierając się na śniadanie. Harry oddał mi połowe swojej szafy za co byłem mu ogromnie wdzięczny. Kochałem ubierać się w jego ubrania bo czułem, że pomimo wszystko jest blisko, czułem się kochany i doceniany. Harry sprawiał, że byłem najszczęśliwszą osobą na świecie. 

***

Wybiła godzina dwunasta czyli idealnie zdążyliśmy na kolacje. Usiedliśmy na miejscach przy stole i kiedy usłyszeliłśmy dzwięk rozbijającego się talerza wiedzieliśmy, że jednak się nas tu nie spodziewali. 
Odwróciłem się i ujrzałem twarz Nicka. Nie wyglądał na zaskoczonego, był bardziej wściekły. Obok niego stała służąca, która patrzyła na nas jak na dwa przerażające duchy. Harry przywitał się krótkim ''dzień dobry'' po czym jak gdyby nigdy nic spytał, co podadzą na śniadanie. Podziwiałem go za to, ja nie potrafiłbym nie liczyć się z ludzkimi uczuciami. Gdybym był śmielszy zacząłbym wypytywać Nicka czemu ma taką a nie inną minę i wszystko związane z naszym zniknięciem powoli bym wytłumaczył. Nick podszedł do nas zaciskając pięści ale gdy tylko zauważył Edwarda na jego twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. 
Król widząc nas rozłożył ramiona po czym złapał się za głowę. 
-Mój Boże, to wy!-krzyknął radośnie klaszcząc.-Jesteście tu! Przeżyliście! Niech no was uściskam!
Za chwilę oboje znajdowaliśmy się w objęciach Edwarda. Harry posłał mi uśmiech na co ja odpowiedziałem tym samym. 
-Nie było tak ciężko, to znaczy...gdyby nie Louis nie wróciłbym-powiedział brunet a ja pokręciłem głową.
-Gdyby nie Harry to ja bym nie wrócił-poprawiłem.-To on uratował mnie. 
-Oboje uratowaliście siebie nawzajem, cieszymy się, możecie skończyć te żenujące gadki?-Usłyszałem głos Nicka i po moim ciele przeszedł dreszcz. Spojrzałem na Harry'ego, który jedynie wzruszył ramionami patrząc na Edwarda.
-Nick! Przestań! Twój brat jest cały i zdrowy! Nie cieszy cię to?-mówił Król a Nick nawet nie raczył obdarzyć go jednym spojrzeniem. 
-Było tak dobrze, jak wszyscy myśleli, że zdechłeś-syknął mężczyzna w stronę Harry'ego.-Razem z tym twoim nie wartym czegokolwiek biedakiem, zwykły brudny dzieciak, którego rodzice pozbyli się przy pierwszej lepszej okazji!
Harry wstał z krzesła i popchnął Nicka na ziemie.
-Nie będziesz tak o nim mówił!-krzyknął i uderzył go w twarz z pięści.
Próbowałem z Edwardem odciągnąć Harry'ego ale on nie dawał za wygraną.
-Czemu go tak bronisz? A może się w nim zakochałeś, co?-mówił Nick i pomimo rozciętej wargi uśmiechał się ale wyglądało to jak najgorsze drwiny. 
Harry puścił koszulke chłopaka i za chwilę wstał wpadając mi w ramiona. 
-Przepraszam, tak bardzo przepraszam za niego. Jesteś najwsanialszą osobą na świecie, rozumiesz? Jesteś moim najpiękniejszym, najcudowniejszym i najlepszym małym Lou, nie pozwolę by ktokolwiek cie ranił.-Tulił mnie do siebie szepcząc te piękne słowa prosto do mojego ucha a oczy zachodziły mi łzami. 
-Nic się nie stało-powiedziałem zgodnie z prawdą. 
-Jesteście obrzydliwi.-Usłyszeliśmy głos Nicka ale Harry szybko uderzył go w brzuch. 
-Jeszcze jedno słowo a zarobisz podwójnie-syknął brunet a Nick opuścił głowę i wyglądało to, jakby się poddał. 
Edward spiorunował Harry'ego wzrokiem i wyszedł zaprowadzając Nicka do łazienki by przemyć jego krwawiące rany. 
-Chrzanić to śniadanie, zjemy później-zdecydował Harry a ja jedynie przytaknąłem-Chodź na zewnątrz. 

Małą chwilę potem oboje staliśmy przed wielkim wejściem do pałacu. Harry złapał mnie za ręke i zasłonił oczy chustą. Prowadził mnie do miejsca, o którego istnieniu podobno nie miałem pojęcia.
W jednej chwili zatrzymał się zatrzymując przy tym mnie i odwiązał materiał. Przed nami znajdował się piękny ogród z cudowną fontanną na jego środku. Kolorowy i miły dla oczu obraz był jednym z najpiękniejszych jakie w życiu widziałem. 
-Slicznie tu-powiedziałem a Harry przytaknął. 
-To miejsce kojarzy mi się z tobą, wiesz dlaczego?
-nie, dlaczego?
-Bo jest piękne-powiedział cicho a ja zachichotałem składając całusa na jego policzku. 
-Harry?
-Tak, Lou?
-Chciałbym tu zostać na zawsze, nigdy nie odchodzić, stać wtulony w ciebie i nigdy niczego nie zmieniać. Obiecaj, że nic się już nie zmieni, obiecaj, że zawsze będziemy razem, że nikt nas nie rozdzieli. 
-Lou? 
-Tak?
-Obiecuję

____________________________________
Przepraszam, że dodaje ten rozdział z opóźnieniem i że jest taki krótki i beznadziejny ehh

A L E 

Mam niespodziankę :D 
(Właściwie to nie jest niespodzianka bo informuje Was o tym teraz no ale..)
 
W nowym rozdziale pojawi się druga para i będzie to.... zgadujcie :D podpowiem, że te dwie postacie już się pojawiły w opowiadaniu. Jak myślicie, o kogo chodzi? 

Zostawiam Was z małą zagadką i jej rozwiązanie (czyli następny rozdział) w niedziele (postaram się nie przekładać xd).

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział XII

-Harry!-krzyknąłem i obojętne było dla mnie to, czy ktoś to usłyszał. Oddychałem wolno i głęboko a nogi trzęsły mi się przy każdym stawianym kroku. To, co widziałem było najgorszym widokiem na świecie. W kącie siedział skulony Harry ale...nie był moim Harrym. Jego oczy płonęły obojętnością i kiedy wreszcie na mnie spojrzał szybko odwrócił wzrok. Jego biała koszulka była ubrudzona krwią i miał rozcięty łuk brwiowy. Podszedłem do niego powoli ale gdy chciałem dotknąć jego dłoni szybko ją odtrącił. 
-Zostaw-wyszeptał z bólem a ja miałem ochotę rozpłakać się jak małe dziecko. Zrobiłem krok w tył a po chwili łzy pokryły moje policzki. Byłem taki bezradny, jak jeszcze nigdy. Kiedy otwierałem usta by coś powiedzieć szybko je zamykałem. Bałem się ale najgorsze jest to, że bałem się tak wielu rzeczy w tym samym czasie.  Bałem się, że znów ktoś skrzywdzi Harry'ego, bałem się, że ktoś skrzywdzi nas, bałem się, że Harry przestał mnie kochać, że ma mnie dosyć albo, że go zawiodłem. 
-Harry-wyszeptałem cicho ale chłopak nawet na mnie nie spojrzał.-Harry, powiedz mi, co się dzieje? Popatrz na mnie. 
Chłopak nawet nie drgnął i zacząłem tracić ostatnie nadzieje. Usiadłem na przeciwko niego i cicho westchnąłem wycierając płynące po policzkach łzy. 
-Czemu mnie zostawiłeś?-Usłyszałem i podniosłem wzrok na Harry'ego. 
-Ja...przepraszam, nie wiem dlaczego to zrobiłem, mogłem wziąść cie ze sobą albo nie iść wcale, przepraszam-mówiłem a Harry nadal unikał mojego spojrzenia. Po chwili jednak ujrzałem łze spływającą po jego policzku i podszedłem do niego mocno do siebie tuląc. Chłopak nie sprzeciwiał się, nie odepchnął mnie od siebie za co byłem mu ogromnie wdzięczny. Po chwili odwzajemnił uścisk i płakał w moich ramionach. Siedzieliśmy tak na zimnej podłodze a ja rysowałem palcami małe kółka na jego plecach i szeptałem w jego ucho, że wszystko będzie dobrze, że niedługo stąd wyjdziemy. Rozerwałem kawałek mojego bandaża i przyłożyłem go do rany na czole Harry'ego. 
-Przepraszam-wyszeptał ale ja pokręciłem głową. 
-Nie przepraszaj-uśmiechnąłem się bo wiedziałem, że najgorsze już minęło. 
Pomogłem mu wstać i za chwilę szliśmy wolno w stronę wyjścia. Na szczęście na schodach nie było oprócz nas żadnej żywej duszy dlatego wyszliśmy bez problemu. 
-Co z Liamem? Zostawimy go tu?-Dopiero po słowach Harry'ego przypomniałem sobie, że przecież Liam był razem z nim. 
-Nie, oczywiście, że nie. Gdzie on może być? Nie było go tam, gdzie zamknęli ciebie.
-Wzieli go do pomieszczenia na końcu korytarza.
-Zaraz po niego wrócę. Na razie chodź ze mną-powiedziałem i przyprowadziłem Harry'ego do miejsca, gdzie stała Mensy. Chłopak ucieszył się na widok konia i szybko go przytulił.-Nie odchodź nigdzie, dobrze?
-Będę czekał tutaj, idealnie w tym miejscu-powiedział ale nie wyczułem w tym sarkazmu dlatego wróciłem do wzgórza. Drzwi były cały czas otwarte przez co wszedłem tam bez większego problemu. Udałem się na koniec korytarza gdzie na szczęście nie było żadnego człowieka i otworzyłem dość duże drzwi. 
-Liam?-W pomieszczeniu było ciemno dlatego nie widziałem nawet, gdzie idę. Po chwili przypomniałem sobie o latarce. Zapaliłem ją i zobaczyłem Liama śpiącego na materacu. Nie był zraniony, nawet nie miał na skórze najmniejszego zadrapania. Podszedłem do Payna budząc go na różne sposoby ale ten ani drgnął. Dopiero, gdy potrząsnąłem nim mocno obudził się pytając, co się dzieje. 
-Musisz stąd uciekać-mówiłem ale chłopak chyba był nie do końca przytomny.-Liam! Słyszysz mnie? 
Payne nie odpowiedział, jedynie kiwnął głową i powoli wstał. 
Po chwili wyszliśmy na świerze powietrze a Liam upadł tuż przed lasem. Przestraszyłem się, że coś mu się stało ale po chwili zdałem sobię sprawę, że chłopak zasnął. Wywróciłem oczami i wziąłem go na ręce a że byłem od niego raczej dużo niższy sprawiło mi to dość spory problem. 
Harry spojrzał na mnie pytająco gdy ułożyłem Liama pod drzewem. 
-Co?-spytałem.
-Ty mi powiedz.-Wzruszył ramionami a ja rozpoznałem w jego spojrzeniu nutkę zazdrości.
-Słucham? Harry, ty...jesteś zazdrosny?-Uśmiechnąłem się szczerze i ukucnąłem przy Liamie.
-N-nie, nie jestem, ale...
-Jaaasne-przerwałem mu.-W takim razie nie obrazisz się, kiedy zrobię tak?
Przeczesałem włosy Liama i kątem oka zauważyłem jak Harry zaciska dłonie w pięści a jego twarz wygląda co najmniej dziwnie, jakby zaraz miał kogoś uderzyć lub coś rozwalić. Jednak po chwili uspokoił się kiwając głową.
-Oh, okej-westchnąłem i przejechałem kciukiem po policzku śpiącego Liama. 
-Louis!-usłyszałem i uśmiechnąłem się zadziornie. Mój plan zadziałał.-Mógłbyś przestać?
-Przestać...co? 
-Zachowywać się tak w stosunku do niego?-Twarz Harry'ego zapłonęła czerwienią a ja podszedłem do niego. 
-Oj Harry, Harry. Nie, wcale nie jesteś zazdrosny.-Położyłem dłoń na jego policzku i złączyłem nasze czoła. 
-Może trochę-powiedział a ja zaśmiałem się.
-Tylko trochę?
-No dobrze, bardzo ale to tylko dlatego, że bardzo cię kocham-wyszeptał i złączył nasze usta. Pocałunek był wyjątkowo delikatny i subtelny. Nie chciałem go przerywać dlatego Harry zrobił to pierwszy. 
-Też cie kocham-powiedziałem cicho. 
-Co powiesz na kąpiel?-Kiedy kiwnąłem głową z uśmiechem złapał moją dłoń i oboje weszliśmy do rzeki. 
Pomogłem Harry'emu przemyć rany i kiedy postanowiliśmy wyjść Liam zaczął się budzić. 
-Śpiąca królewna się obudziła! Witamy wśród żywych!-Zaśmiałem się a Harry spiorunował mnie spojrzeniem. Jego zazdrość znów dała się we znaki.
-Coś mnie ominęło?-spytał Liam wstając i przeciągając się. 
-Nic wielkiego-powiedziałem puszczając oczko do Harry'ego. 


***

 -Więc...gdzie jest Zayn?-zapytał Liam zeskakując z konia a ja wskazałem na namiot stojący przed nami i za chwilę pobiegł w jego stronę. 
-Czy oni z Zaynem...no wiesz
-Nie, raczej nie-powiedziałem zgodnie z prawdą i pomogłem Harry'emu zejść z konia. Po chwili my również weszliśmy do namiotu.
 Zayn siedział skrzyżnie na materacu i rozmawiał z Liamem. Uśmiechał się a gdy zauważyłem ich splecione palce zacząłem zastanawiać się, czy przypadkiem nie okłamałem Harry'ego mówiąc, że nic ich nie łączy. Kiedy Zayn nas zobaczył rozłożył ramiona i szybko znalazłem tam swoje miejsce. 
-Jestem z ciebie dumny, Louis-powiedział a ja szczerze się uśmiechnąłem.
-Jak się czujesz-spytałem odsuwając się od Mulata. 
-Już jest lepiej, rana prawie wcale nie boli. 
-To dobrze.
Usiadłem obok Harry'ego i złapałem jego dłoń a on pocałował delikatnie moją skroń. 
-Jesteście uroczy-przyznał Zayn a Liam zgodził się na co zachichotałem a Harry podziękował uśmiechając się od ucha do ucha.-Co teraz będzie?
Nie byłem pewny odpowiedzi. Ja z Harrym napewno wrócimy do zamku, ale co z Liamem i Zaynem? Nie zostawimy ich.
-Zamieszkacie w zamku ze mną i Lou. Dwa wolne pokoje raczej się znajdą-powiedział Harry a ja podziękowałem w myślach, że jego głowa była pełna wspaniałych pomysłów.
-Jesteś wspaniały-Zayn uścisnął bruneta.-dziękuję, dziękuję, dziękuję. 
-Nie masz za co. Zaopiekowałeś się Louisem, jestem ci niezwykle wdzięczny.-Na słowa Harry'ego zarumieniłem się a kąciki moich ust powędrowały w górę.
-Chyba trzeba już jechać-stwierdziłem po chwili. Harry i Zayn zgodzili się a ja nawet nie zauważyłem, że Liama nie było przy nas. Rozmawiał z pielęgniarką ale nie byłem pewny, czy była to zwykła rozmowa bo dziewczyna wyglądała, jakby zaraz miała upaść z wrażenia, typowe dla kobiet, którym podoba się nowo poznany mężczyzna. 
-Wiecie, wydaje mi się, że Liam chciałby tu jeszcze zostać.-Wskazałam na Payna.
-Liam?-Zayn podszedł do chłopaka.-Jedziesz z nami? 
-C-co?
-Czyli nie.-Zayn wzruszył ramionami a ja spojrzałem na Harry'ego śmiejąc się. 
-Wiecie chłopaki, ja chyba tu zostanę-powiedział Liam.
-Wiesz gdzie jest zamek, wpadaj jak będziesz miał czas-mruknął Harry. 
 
Pożegnaliśmy się z Liamem i za chwilę byliśmy w drodzę do zamku. 
Biorąc pod uwagę to, co przeżyliśmy w ostatnim czasie zasłużyliśmy na pożądną, królewską kolacje. 


________________________________
Następny rozdział we wtorek (przełożony) :) 

PS zapraszam na mojego one shota (Larry oczywiście) 
http://compassmetship.tumblr.com/post/95821477083/my-story-larry-stylinson-one-shot xx

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział XI

-Louis, wstań, musisz się napić.-Usłyszałem i szybko otworzyłem oczy. Zayn siedział obok, w dłoni trzymał szklankę wody i kiedy powoli usiadłem skrzyżnie na materacu podał mi ją mrugając kilkakrotnie. Wyglądał na zmęczonego. Spytałem, czy wszystko w porządku ale Mulat jedynie kiwnął głową i nie było to zbyt przekonujące. Uciekał wzrokiem kiedy na niego patrzyłem a gdy chciałem dotknąć jego ręki szybko ją odsuwał. Był blady i nie dało się nie zauważyć jego podkrążonych oczu.
-Na pewno wszystko okej?-spytałem po raz drugi. 
-Właściwie to...nie-powiedział spuszczając głowę.-Okropnie się czuję, wszystko mnie boli i jeszcze ta rana. 
Spojrzałem na niego ze współczuciem. 
-Sam pójdę poszukać chłopaków, zgoda?-spytałem a Zayn pokręcił głową.
-Pójde ci pomóc.
-Nie. Zostajesz tutaj, obiecuję, że po ciebie wrócę, okej? 
Chłopak chwile myślał nad odpowiedzią ale w ostateczności uśmiechnął się lekko. 
-Dzięki-powiedział cicho i wrócił na swój materac. 
 Wstałem powoli. Jeszcze trochę kręciło mi się w głowie ale była to ostatnia rzecz, którą się przejmowałem. W namiocie był tylko Zayn, jakiś mężczyzna i dwie pielęgniarki. Poza mną i Zaynem wszyscy spali dlatego zabranie małego scyzoryka i latarki ze stołu nie było dla mnie żadnym problemem. Schowałem scyzoryk do kieszeni po czym wyszedłem z namiotu. Był środek nocy. Księżyc w pełni dawał trochę światła ale naprawdę niewiele. Znajdowałem się na jakimś polu a niedaleko, dosłownie trzydzieści kroków od miejsca, w którym stałem można było ujrzeć las. Coś podpowiedziało mi, żebym ruszył w kierunku zachodnim i tak też zrobiłem. 
 Zapaliłem latarkę i westchnąłem gdy zdałem sobie sprawę, że czekała mnie podróż przez ciemny i niebezpieczny las. Stawiałem małe kroki i za każdym rozglądałem się. Czułem, że w każdej chwili coś może mnie zaatakować. Kiedy usłyszałem jakieś dźwięki zza krzaków przyśpieszyłem i za chwile biegłem najszybciej jak potrafiłem. Byłem pewny, że coś za mną podążało ale nie miałem odwagi odwrócić się i spojrzeć czym to mogło być. W pewnym momencie potknąłem się i upadłem co było bolesne z niezagojoną raną. Nie miałem siły wstać dlatego położyłem się na plecach oddychając głęboko. Zamknąłem oczy i w pewnym momencie poczułem czyiś oddech nad moją twarzą. Uchyliłem powieki i nie byłem pewny tego, co widziałem bo było niesamowicie ciemno. Sięgnąłem po latarkę leżącą obok. Zaśmiałem się, kiedy zdałem sobie sprawę, przed czym uciekałem. 
-Cześć Mensy-powiedziałem i powoli wstałem nie odrywając wzroku od konia. Każdy ruch sprawiał mi ból dlatego podparłem się o grzbiet zwierzęcia.-Jak mnie tu znalazłaś, spryciulo? 
Siodło i lejce były na swoim miejscu a ja odetchnąłem z ulgą. Położyłem dłoń na ranie i powoli próbowałem wdrapać się na Mensy, niestety na marne. Po trzecim razie odsunąłem się dysząc ze zmęczenia. Kiedy traciłem wszelkie nadzieje zauważyłem spory kamień leżący obok mnie. Złapałem za lejce i podprowadziłem do tego miejsca konia. Stanąłem z ulgą. Trzymając dłoń na brzuchu próbowałem wdrapać się na Mensy ale nie miałem wystarczając na kamieniu i powoli udało mi się wdrapać na jego grzbiet. Chwile zastanawiałem się, gdzie jechać ale w ostateczności zdecydowałem się na północny wschód. 
 Jazda była dość nieprzyjemna ale o milion razy wolałem to od chodzenia. Po piętnastu minutach dotarliśmy nad jakieś jezioro, gdzie postanowiłem zrobić coś w rodzaju postoju. Przywiązałem Mensy do drzewa po czym opukałem się w zimnej wodzie. Światło księżyca odbijało się od tafli wody i wyglądało to naprawdę pięknie. Żałowałem, że nie było ze mną Harry'ego, na każdą myśl o nim do moich oczu cisnęły się łzy, których w pewnym momencie nie dałem rady opanować i wybuchnąłem płaczem. Zanurzyłem się całkowicie myśląc, co by było gdyby był ze mną, gdybym go wtedy nie zostawił. Może ucieklibyśmy gdzieś na zawsze, do innego miasta bądź kraju. Gdybym tylko mógł cofnąć czas. 
 Wyszedłem na brzeg, włożyłem na siebie ubrania i ułożyłem się na miękkiej trawie po chwili zasypiając. 

***

 Pogoda była dość ładna. Chmury nie przysłaniały Słońca przez co było naprawdę ciepło. Ziewnąłem i rozciągnąłem się wstając. Strzepnąłem z siebie piasek i podszedłem do Mensy. W pewnym momencie usłyszałem czyjeś rozmowy dobiegające zza krzaków. Podszedłem tam powoli chowając się za dość duże drzewo. Kilkanaście kroków ode mnie stało dwóch mężczyzn ubranych w coś przypominającego zbroje. Rozmawiali o czymś nieistotnym dlatego już chciałem odejść kiedy jeden z nich powiedział coś o dwóch niewolnikach. Po chwili udali się gdzieś za drzewa a ja postanowiłem pójść za nimi. Zatrzymali się przed wielkim wzgórzem w którym za chwile, jakby znikąd pojawiło się przejście i gdy weszli do środka znów się zamknęło. Chciałem się tam dostać ale nie miałem pojęcia jak. Chwile myślałem i wpadłem na bardzo dobry pomysł. 
Za chwile zauważyłem jednego z tych dwóch mężczyzn. Był odwrócony do mnie plecami. Wziąłem leżący obok kamień i cicho podszedłem do niego po czym uderzyłem go w głowę. Mężczyzna upadł i byłem pewny, że stracił przytomność. Zaciągnąłem go za krzaki i zdjąłem jego zbroje po czym włożyłem ją na siebie. Była trochę za duża ale nie miało to zbyt wielkiego znaczenia. Kiedy byłem gotowy przywiązałem mężczyznę do drzewa liną, która była przy zbroi. Nagle poczułem jak chwyta mój nadgarstek i usłyszałem, że coś szepcze. Wzruszyłem ramionami uderzając go jeszcze raz i tym razem byłem pewny, że będzie spał dużej niż parę minut. 
Podszedłem do wzgórza i chwile patrzyłem na nie nie mogąc znaleźć przejścia. 
-Pomóc w czymś?-Usłyszałem za plecami i odwróciłem się. Za mną stała kobieta, na oko miała może 40 lat. 
-Umm...z-zapomniałem jak się otwiera te drzwi.-Wskazałem palcem na wzgórze. 
-Jesteś nowy?-zapytała i wtedy zobaczyłem tablice z cyframi od 1 do 10. Kobieta podeszła do niej i nacisnęła kolejno 8,2 i 3 po czym otworzyła drzwi porośnięte trawą.
-Można tak powiedzieć-rzuciłem i wszedłem do środka. Zszedłem na dół krętymi schodami i stanąłem przed drewnianymi, dość dużymi drzwiami. Gdy je otworzyłem dech stanął mi w piersi. 
To, co zobaczyłem sprawiło, że moje serce zaczęło bić o milion razy szybciej niż przed chwilą a łzy cisnęły się do oczu. 


_____________________________________
Ten rozdział miał być o wiele dłuższy ale postanowiłam skończyć go na tym momencie, bo jest taki...zagadkowy? :) 
Następny dodam w środę (a potem znów wracam do dodawania co niedziele) xx