plakat

plakat

środa, 17 września 2014

Rozdział XV

Tej nocy nie potrafiłem zasnąć. Martwiłem się tym, co może się wkrótce wydarzyć. Bałem się nawet pomyśleć o tym, że przez głupie zwyczaje mogę stracić osobę będącą całym moim światem. Ale z tego wszystkiego najgorsza jest bezradność. Tak cholernie boli mnie to, że nie mogę nic zrobić. 
 Usiadłem na parapecie przyglądając się wschodzącemu słońcu. Widok był tak piękny, że chciałem obudzić Harry'ego, by mógł obserwować go ze mną, ale spał tak uroczo i widać, że był zmęczony dlatego za chwilę wyrzuciłem te myśl z głowy. Piękne pomarańczowe i czerwone barwy idealnie pasowały do błękitnego nieba i białych jak płatki śniegu chmur. Czułem w sercu uczucie ciepła, coś przyjemnego kiedy zerkałem na śpiącego Harry'ego. Chłopak wyglądał tak pięknie i niewinnie. Ostatni raz spojrzałem na słońce, które było coraz wyżej nad horyzontem i wróciłem do łóżka tuląc się do klatki piersiowej Harry'ego. Kochałem, kiedy byliśmy tak blisko bo zawsze czułem się niesamowicie bezpiecznie. Wiedziałem, że jest na świecie ktoś, kto naprawdę mnie kocha i dba o mnie. Kiedyś oddałbym wszystko za osobę taką jak Harry, brakowało mi kogoś tak wspaniałego w moim życiu. Uważam się za szczęściarza, mimo wcześniejszego życia. Mam wszystko, czego potrzebuję, mam Harry'ego a to właśnie on jest całym moim szczęściem, całym światem. 
-Nie śpisz?-usłyszałem cichy szept i spojrzałem w zaspane oczy bruneta. 
-Nie mogę-powiedziałem składając krótki pocałunek na czubku jego nosa. 
-Dlaczego? Coś cię martwi?-pytał a ja wzruszyłem ramionami. 
-To nic istotnego.
-To jest istotne, Lou. Proszę, powiedz o co chodzi. 
-Boję się, że ona mi cię zabierze. Boję się, że będziesz wolał założyć normalną rodzinę, mieć dzieci. Boję się, że cię stracę, Harry-wyjaśniłem a łzy powoli cisnęły mi się do oczu. 
-Obiecuję ci, że nie założę rodziny, której ty nie będziesz częścią. To ty będziesz moim mężem, ojcem moich dzieci i dziadkiem moich wnuków. To z tobą się zestarzeję i z tobą umrę. Kocham cię najbardziej na świecie i nie jestem w stanie pokochać kogokolwiek chociaż w połowie tak mocno, jak ciebie.  
Słowa Harry'ego brzmiały jak najpiękniejszy poemat. Wypowiadał je tak wyraźnie i powoli jakby bał się, że któreś może pominąć lub ja go nie usłyszę. 
-Kocham cię-powiedziałem jedynie znów wtulając się w jego rozgrzane od ciepłej pościeli ciało. 
-Śpij spokojnie kochanie-wyszeptał a ja uśmiechnąłem się i po chwili zasnąłem nie myśląc już o tym, co nas czeka. 

***

-Wstawaj, Lou! Wstawaj szybko!-Głos Harry'ego wybudził mnie ze snu. Przetarłem zaspane oczy i spojrzałem na bruneta siedzącego na moim brzuchu. 
-Coś się stało?-spytałem łapiąc dłonie Harry'ego i splatając nasze palce. 
-Za piętnaście minut śniadanie z moim ojcem i Nickiem. Udało mi się ich namówić na wspólny posiłek-tłumaczył.-Wstawaj!
-On musi tam być?-zapytałem mając na myśli Nicka, którego szczerze nienawidziłem. 
-Chodzi ci o Nicka? Też nie jestem z tego zadowolony ale tak, niestety musi. 
-To ja nie idę-powiedziałem stanowczo zakrywając twarz kołdrą. 
-Louis! Chcę im dzisiaj o nas powiedzieć, musisz tam być!-Harry pociągnął za pościel i pocałował mnie delikatnie. 
-Chcesz im dzisiaj powiedzieć? O nas? Im?-powtarzałem słowa bruneta ze zdziwieniem.-Harry! Zwariowałeś?!
-Możliwe. Ubieraj się i jeśli mnie kochasz to ze mną pójdziesz. 
-To szantaż.
-To jedyny sposób na wyciągnięcie cie z łóżka. 
Westchnąłem cicho i za chwilę stałem przy szafie. 
-Pójdę, ale jeśli pozwolisz mi założyć którąś z twoich rzeczy.
-To szantaż.
-To jedyny sposób na wyciągnięcie mnie z tego pokoju.-Uśmiechnąłem się zwycięsko gdy Harry przewracając oczami wstał, podszedł do szafy i wyciągnął z niej szarą koszulę i niebieskie spodnie. 
-Masz szczęście, że kocham widzieć cię w moich ubraniach-powiedział a ja zaśmiałem się pod nosem. 
 Po kilku minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Harry spojrzał na zegarek informując mnie, że mamy niecałą minutę na dojście do stołówki. 
-Chodź szybko!-powiedział łapiąc moją dłoń i pociągnął mnie za sobą. 
Za chwilę stanęliśmy przed drzwiami do pomieszczenia, w którym miało odbyć się śniadanie. Harry pociągnął za klamkę a ja puściłem jego dłoń chowając się za ścianą. Mógłbym dać sobie rękę uciąć, że było tam zdecydowanie więcej osób, niż Edward i Nick. 
-Harry! Nareszcie!-usłyszałem głos jakiejś kobiety.-Czekaliśmy na ciebie!
-Dzień dobry ciociu.-Po tonie głosu Harry'ego mogłem poznać, że był on tak samo zaskoczony jak ja. 
-Czemu tam tak stoisz? Chodź do nas!-rozpoznałem głos Edwarda. 
-Ja...chciałbym wam kogoś przedstawić-powiedział Harry a mnie coś powoli coraz bardziej wbijało w ścianę.-Louis, chodź. 
Zielonooki podszedł nieco bliżej wyjścia i wyciągnął rękę w moją stronę. Nogi trzęsły mi się jak galareta, ale powoli szedłem w jego kierunku. Wreszcie znalazłem się w sali. Złapałem dłoń Harry'ego a ten splótł nasze palce i przyciągnął mnie do siebie. Przy stole siedziało pięć osób, Edward, Nick, nieznana mi kobieta, jakiś mężczyzna i dziewczyna, na oko mająca może piętnaście lat. 
Byłem niewiarygodnie przestraszony sytuacją i miałem ochotę uciec gdzieś daleko. 
Szliśmy z Harrym w kierunku stołu. Chłopak dodawał mi otuchy i byłem mu za to ogromnie wdzięczny. 
-Proszę, proszę. Mój spedalony braciszek i jego chłoptaś. Tu nie ma miejsca dla takich jak wy.-Słowa Nicka sprawiły, że miałem ochotę rzucić się na niego z pięściami ale zamiast tego opuściłem głowę a Harry widząc to przyciągnął mnie bliżej do siebie. 
-Jeszcze jedno słowo, Nick, a obiecuję, że...
-Że co?-przerwał Harry'emu-Pobijesz mnie? Pedały nie umieją się bić, więc na co ty liczysz? 
-Nick! Do jasnej cholery!-Edward wstał z krzesła i spojrzał surowo na Nicka.-Nie masz prawa mówić takich rzeczy! Wyjdź! 
-Ale...
-Powiedziałem wyjdź! Co jeszcze jest dla ciebie nie jasne?!-W tym momencie byłem wdzięczny Edwardowi z całego serca. 
Nick podszedł do mnie łapiąc mnie za podbródek. 
-Ty nic nie warta, brudna szmato-wysyczał patrząc mi w oczy.
-Zostaw go!-Harry stanął przede mną odgradzając mnie od Nicka. 
-Masz racje, broń swojego chłopczyka bo ktoś w końcu stłucze mu tą piękną buźkę. Jeszcze z tobą nie skończyłem, Tomlinson.
Byłem przerażony. Nawet nie zauważyłem jak po moich policzkach popłynęły łzy. Harry wziął mnie w swoje ramiona szepcząc mi do ucha, że nie pozwoli mnie nikomu skrzywdzić. Wierzyłem mu. 
-Mój Boże, chłopcze.-Usłyszałem głos cioci Harry'ego tuż za moimi plecami.-Nic ci nie jest? 
-Nie, wszystko dobrze, dziękuję-odpowiedziałem cicho. 
-Mówiłam, że z Nickiem będą same problemy! Edward, jesteś moim bratem, ale w tym momencie jestem na ciebie wściekła! Jak ty go wychowałeś?!
-Wiem, Anne, wiem. Nick jest dość...agresywny-powiedział Edward.
-Dość agresywny?! On ma najgorszy charakter z całej naszej rodziny! Radzę ci porozmawiać z nim na temat jego zachowania. 
-Anne, uspokój się. To mój syn i ja będę decydował, jak go wychować. Trochę przesadził, to prawda, ale miał prawo. Może nie musiał rzucać tymi wyzwiskami ale kto to słyszał, żeby w rodzinie królewskiej był jakiś homoseksualista? Harry, wrócimy do tego tematu. 
-W takim razie żegnam, nie mam zamiaru tutaj dłużej przebywać. Stan, Jasmine, idziemy!-Mężczyzna i dziewczyna wstali z krzeseł żegnając się z ojcem Harry'ego i wyszli.-Harry, wiesz gdzie mieszkamy. Jakbyście mieli jakiś problem, chcieli pogadać, lub po prostu się stąd wyprowadzić to zapraszam do nas, zawsze będziecie tam mile widziani. Trzymajcie się chłopcy.
-Dziękujemy-powiedzieliśmy równo na co kobieta uśmiechnęła się i za chwilę zniknęła za drzwiami stołówki. 
-Louis, siadaj przy stole i zjedz coś a ty Harry idziesz ze mną-powiedział stanowczo Edward. 
-Idź Louis, ja zaraz wrócę.-Harry odsunął mnie od siebie i delikatnie pocałował.-Nie płacz skarbie, wszystko będzie dobrze. Kocham cię najbardziej na świecie, pamiętaj. 
-Ja ciebie też kocham Harry, bardzo.-Wtuliłem się w niego i kątem oka zauważyłem, jak Edward przygląda się całej sytuacji. W jego spojrzeniu nie było obrzydzenia ani nienawiści, było tam coś zupełnie innego, coś w rodzaju...smutku?
-Za chwilę wrócę-upewnił mnie po czym udał się z Edwardem w kierunku wyjścia. 
Usiadłem przy stole patrząc na leżące przede mną potrawy. Nie miałem ochoty jeść po całej tej sytuacji. Wziąłem jedynie plasterek ogórka i napiłem się soku. Siedziałem jeszcze chwilę rozglądając się po pomieszczeniu gdy nagle poczułem czyjeś usta na mojej szyi. To nie był Harry. To nie był jego dotyk. Wstałem szybko i obróciłem się. Przede mną stał Nick. 
-Nareszcie jesteśmy sami, Tomlinson.-powiedział łapiąc mnie za nadgarstki i popchnął na stół.-Nawet nie próbuj uciekać. Drzwi są zamknięte. 
-Proszę, zostaw mnie, proszę-błagałem, ale mężczyzna jedynie roześmiał się.
-Taki naiwny. Naprawdę myślisz, że wyjdziesz stąd żywy? Naprawdę myślisz, że cie stąd wypuszczę? 
-Proszę, błagam.-Mój głos załamywał się z każdym wypowiedzianym słowem.
-O co mnie prosisz?
-Wypuść mnie, błagam, proszę, Nick proszę.-Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Panikowałem. Byłem przestraszony bardziej niż kiedykolwiek.
-Oh Tomlinson, co ten Harry w tobie widzi? Jesteś zwykłą szmatą-wysyczał do mojego ucha. 
Pociągnął mnie za koszule i rzucił na ścianę. Czułem, że powoli tracę siły.-Zaraz zobaczymy, jak bardzo podoba ci się bycie pedałem. 
Przysunął się do mnie, złapał za nadgarstki i zaczął zagryzać skórę na mojej szyi. Szarpałem się, ale to nie pomagało, był znacznie silniejszy. 
-Będziesz się teraz szarpać? Na szczęście mam coś na tę sytuacje.-Wyjął z kieszeni bandamkę i pomachał mi nią przed oczami.-Widzisz to? To bandamka Harry'ego, poznajesz?
Obrócił mnie przodem do ściany i związał nią moje ręce. 
-Proszę, puść mnie proszę-błagałem przez łzy ale to jedynie pogarszało sytuacje. 
-Prosić będziesz mnie za chwilę kiedy będzie naprawdę boleć.
Pchnął mnie na ścianę przywiązując moje ręce do jakiegoś przymocowanego do niej przedmiotu. Nie mogłem nic zrobić, byłem bezsilny. Zaczął rozpinać spodnie, które miałem na sobie i po chwili ściągnął je przybliżając się do mnie. 
-Pomocy, Harry! Harry ratuj proszę!
-Twój Harry cie nie słyszy nędzny pedale.-Mężczyzna uderzył mnie pięścią w twarz po czym zakleił moje usta taśmą leżącą na szafce obok.-Teraz możesz krzyczeć do woli ale nie radzę, bo będzie boleć jeszcze bardziej.
Nick mocno ścisnął moją męskość przez materiał bokserek, a po moim policzku spłynęła łza, bo sprawiło mi to niewiarygodny ból. Obrócił mnie tyłem do ściany i zsunął ze mnie bokserki. 
-Wiesz, jak bardzo boli, kiedy ktoś uderza cię kablem w tyłek? Nie? Spokojnie, zaraz się przekonasz. 
Na myśl co mnie czeka zacząłem się szarpać, płakać. Miałem ochotę zasnąć i nie czuć tego całego bólu. 
Pierwsze uderzenie sprawiło, że krzyknąłem z bólu, a łzy cisnęły się do moich oczu. To bolało, tak bardzo bolało. Drugie bolało jeszcze bardziej, a trzecie najbardziej ze wszystkich. Czułem, jak po moich nogach spływa krew, a skóra ogromnie piecze. Byłem przekonany, że uderzenia kabla rozcięły mi skórę. 
-Bolało, prawda?-Nick pociągnął mnie za włosy.-Pytam, czy bolało do cholery!
Pokiwałem głową. Mężczyzna uśmiechnął się i podciągnął moje bokserki tak, że znów okrywały to, co powinny. Obrócił mnie przodem do siebie. 
-Teraz będziesz mi obciągał. Wiesz, jak to się robi? Harry się dowie, że to zrobiłeś i cię zostawi, na to właśnie czekam, wiesz? Nie ma tu miejsca dla takich jak ty. No dalej, mała cioto, klękaj! 
Nie zrobiłem tego i nie miałem zamiaru. Nick uderzył mnie w brzuch i odwiązał moje ręce. Zwijałem się z bólu na ziemi. Mężczyzna zaczął mnie kopać, a ja powoli traciłem przytomność. 
Słyszałem jak ktoś dobija się do drzwi. Nick podszedł do nich, a ja ujrzałem plamę krwi przy twarzy. Słyszałem czyjeś krzyki i za chwilę ujrzałem Harry'ego, który popchnął Nicka z całych sił tak, że ten wylądował na ziemi. Rozglądał się i wreszcie zauważył mnie. Podbiegł szybko i usiadł obok biorąc moją twarz w dłonie. Wziął mnie na ręce i szybko wybiegł ze stołówki. 
Ostatnie, co byłem w stanie usłyszeć to jego słowa. Mówił, że przeprasza, że nie powinien mnie zostawiać, prosi, bym nie zasypiał i mówił, że jestem bezpieczny. Potem nastała jedynie ciemność, a każde z słów urwało się. Nic już nie słyszałem, nie czułem już bólu, cierpienia. Zupełnie jakby cały świat wokół mnie umarł.
A może to ja umarłem? 


____________________________________
Przepraszam, że dodaję rozdział dopiero teraz. Choroba to serio coś okropnego :( 
Dziękuję za komentarze pod notką, jesteście kochani :) 
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba :) Jest trochę dziwny i nie w moim typie (nienawidzę agresji) ale pomyślałam, że dzięki temu będzie ciekawszy. 
Kto tak bardzo jak ja nienawidzi Nicka? Chyba spalę go na stosie w którymś z rozdziałów hehe. 
Nie chcę mówić, kiedy następny rozdział bo boję się, że znów nie dodam na czas więc napiszę jedynie, że możecie się go spodziewać w następnym tygodniu gdzieś tak poniedziałek, wtorek lub środa :) xx


3 komentarze:

  1. Początek był taki "awww! *_*"
    A później takie "Kurwa, nienawidzę tego Nicka! -.-"
    Mam nadzieję że Louis'owi nic poważnego się nie stało i w następnym rozdziale będzie już ok.
    Spalenie Nicka na stosie to idealny pomysł! Zrób to! xD
    @69_with_batman

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurwa 0.0
    Nick co ty idioto odwalasz?
    Jejjjju biedny Lułi
    Jeju niech wyjdzie z tego cało
    Harry zrób coś
    Teraz
    :(

    Edward co ty mówiłeś do Hazzy?
    Obgadywałeś Louisa?
    Rodzice nie nauczyli szacunku?
    I że nie można obgadywać?
    Nie?
    To ja cię uczę.
    No

    Ale jeśli jednak go nie obgadywałeś tylko mówiłeś mu
    że ma być z Louisem
    To spoko
    Mi tam nie przeszkadza :)
    He He He

    Okey ja kończę pa

    Pozdrawiam i Życzę weny <3

    @Paczek_Niall

    OdpowiedzUsuń
  3. na początku tak slooodkooo było a wystarczy że nick przyjdzie to wszystko spieprzy -.-
    żyj Loui, żyj!
    co do Nicka to js to idealny pomysł
    aż bym sb popatrzył na to :)))))
    nie mg się doczekać nn
    życzę weny :3
    @bicz_plisss

    OdpowiedzUsuń