plakat

plakat

wtorek, 30 września 2014

Rozdział XVII (cz. I)

  -Wyglądasz tak pięknie.-Poczułem ciepłe usta Harry'ego na mojej szyi i spojrzałem na nasze odbicia w lustrze. Zayn nie mylił się, kiedy mówił, że jesteśmy jedną duszą w dwóch ciałach, i że idealnie do siebie pasujemy. 
-Dziękuję-odpowiedziałem poprawiając krawat pożyczony od Harry'ego, który idealnie pasował do marynarki uszytaj dla mnie przez Perrie. 
-Jesteś idealny, wiesz?-powiedział chłopak składając delikatny pocałunek na moich ustach.-Tak bardzo idealny. 
Spojrzałem na moje odbicie w lustrze i zauważyłem, że moje pliczki przybrały różowy kolor. 
-Nieprawda.
-Prawda i nawet nie próbuj się ze mną spierać.-Chłopak stanął przede mną i położył dłonie na moich barkach.-Jesteś najbardziej perfekcyjną osobą na świecie. 
Już chciałem coś powiedzieć, gdy nagle usłyszałem prośbe Edwarda z dołu, żebyśmy już zchodzili. 
Gdy chciałem już wyjść z pokoju, Harry przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta. 
-Nie będę mógł pocałować cie prawdopodobnie przez cały ten wieczór, nie dziw się-tłumaczył się. 
Pokręciłem jedynie głową, śmiejąc się pod nosem. Jak on to robił, że w każdej minucie zakochiwałem się w nim coraz bardziej? 


***


 Zamek, w którym miało odbyć się przyjęcie był naprawdę wielki i wyjątkowo piękny. Okna jakby zbudowane z najpiękniejszego, różnokolorowego szkła, a ściany z białych cegieł.
Na miejsce przyjechaliśmy karocą zaprzężoną w dwa białe rumaki. Niestety pojechał z nami również Nick, który przez całą jazdę patrzył na mnie, jakby chciał mnie zabić, dosłownie. Siedziałem wtulony w Harry'ego, dlatego nie zwracałem na niego zbyt dużej uwagi. Wiedziałem, że gdy młodszy chłopak jest obok, Nick na niewiele może sobie pozwolić. 
 -Przykro mi chłopcy, ale tutaj nie możecie wyrażać swoich uczuć-powiedział Edward gdy dojeżdżaliśmy na miejsce.-Umówmy się, że podczas trwania balu jesteście jedynie przyjaciółmi, zgoda?
-Ehh, zgoda-odpowiedział niechętnie Harry, a ja jedynie przytaknąłem puszczając dłoń bruneta. 
-Dobrze, więc miłej zabawy.-Edward uśmiechnął się do nas, a na twarzy Harry'ego pojawił się grymas.
-Na pewno będzie cudownie-powiedział sarkastycznie i pociągnął mnie za rękaw garnituru w strone drzwi. Edward za chwile dołączył do nas pytając mnie, czy wszystko dobrze. Widocznie musiał zauważyć, że okropnie się stresowałem.
-Wszystko w porządku-odpowiedziałem z uśmiechem, ale nie do końca zgodnie z prawdą. 
Edward skinął głową i otworzył drzwi. Przed nami znajdował się korytarz, a na jego końcu następne drzwi, lecz tym razem otwarte. Kiedy przeszliśmy korytarz i staneliśmy przed salą, w której już trwało przyjęcie, miałem ochotę wracać z Harrym do zamku, jego zamku. 
-Na pewno wszystko dobrze?-spytał a ja cofnąłem się krok w tył. 
-Ja...nie.-Spóściłem wzrok.-Nie pasuję tutaj, Harry. Spójrz na tych ludzi i na siebie, jesteście kimś, a ja? Ja jestem nikim. 
-Jesteś moim osobistym księciem, Lou-powiedział i złapał moją dłoń.-Nie bój się, trzymaj się blisko mnie i nie odchodź nigdzie, dobrze? 
-Dobrze-szepnąłem podnosząc wzrok i uśmiechnąłem się lekko.
Chłopak póścił moją dłoń i za chwilę oboje znaleźliśmy się na wielkiej sali. Było tam naprawdę dużo ludzi, którzy tańczyli, śpiewali i, z tego co widziałem, wspaniale się bawili. Byłem pewny, że nawet przez sekundę nie będę w stanie bawić się tak, jak wszystkie te osoby. 
-Harry!-usłyszałem i za chwilę widziałem, jak jakaś dziewczyna rzuca się Harry'emu na szyję.-Pamiętasz mnie? To ja! Emma! Jak byliśmy mali to nieraz przychodziłeś do mnie, pamiętasz? Harry! Tak bardzo tęskniłam! 
-Ahh, Emma! Dobrze cie widzieć!-powidział chłopak odwzajemniając uśmiech. Nagle poczułem dziwne kłócie w żołądku.-Wszystkiego najlepszego.
-Zatańczysz ze mną?-spytała Emma, a ja odsunąłem się o kilka kroków od Harry'ego. Chłopak spojrzał na mnie po czym znów odwrócił wzrok w stronę dziewczyny.-No Harry, proszę!
-Dobrze, tylko najpierw chciałbym ci kogoś przedstawić-powiedział i za chwile oboje staneli przede mną. 
-Louis-Uśmiechnąłem się sztucznie podając dziewczynie ręke. 
-Miło cie poznać Louis-powiedziała ściskajac moją dłoń.-Jesteś przyjacielem Harry'ego? 
-Tak, jesteśmy przyjaciółmi-odpowiedział za mnie Harry i uśmiechnął się do księżniczki. 
-Harry, moglibyśmy chwilę porozmawiać?-spytałem a chłopak kiwnął głową i poszedł za mną rzucając krótkie ''zaraz wracam'' do dziewczyny. 
-O co chodzi, Lou?-zapytał opierając się o ściane korytarza. 
-O co chodzi? Pytasz, o co chodzi? Wiem, że być może moja obecność tu nie jest ci na ręke, ale mógłbyś nie zabawiać się moimi uczuciami? Wiesz, jak się czuje, kiedy z nią w ten sposób rozmawiasz?
-Jesteś zazdrosny?-chłopak bardziej stwierdził, niż spytał. 
-Nie jestem zazdrosny. 
-Tak? Mi to wygląda właśnie na zazdrość. 
-Harry, do cholery! Jesteśmy razem a ty sobie pogrywasz ze mną jak ze śmieciem!
-Słucham? 
-Dobrze słyszałeś! To dopiero początek tego balu, co będzie potem? Zaczynam czuć się jak twój przyjaciel, rozumiesz?
-Właśnie nie, nie rozumiem cie, Louis. To moja dawna przyjaciółka, tylko-powiedział idąc w kierunku sali po chwili znikając z mojego pola widzenia. 
Nie miałem ochoty wracać na sale, dlatego usiadłem na podłodzę chowając twarz w dłonie. 
Po 15 minutach samotnego siedzenia tam poczułem czyjąś ręke na moich plecach. 
-Biedactwo.-Wszędzie poznałbym ten głos.
-Czego chcesz, Nick?-wysyczałem unosząc wzrok na chłopaka. 
-To ty nie wiesz?
-Nie wiem o czym?-spytałem. 
-Eh, chodź-powiedział wstając. Poszedłem za nim na sale i zauważyłem kilka par tańczońcych na środku, w tym Harry'ego i Emme. Tańczyli tak blisko siebie, że ich czoła się spotykały a usta dzieliła zaledzie kilkucentymetrowa przerwa. 
-Mówiłem, że będzie wolał ją. Ona jest śliczna, mądra, kobieca. Przykro mi, Tomlinson. Możesz już sobie iść-mówił Nick, ale nie do końca zwracałem uwage na jego słowa. Obraz, który miałem przed sobą bolał znacznie mocniej. 
Kiedy muzyka się urwała a wszyscy zaczeli klaskać Emma przysunęła się do Harry'ego i złączyła ich usta. W tamtym momencie czułem, jak jakaś cześć mnie łamie się i pęka niosąc ze sobą ogromnie bolesne kłócie. Miałem ochotę uciec, gdzieś bardzo daleko. 
Nie patrząc na nic po prostu wybiegłem z pałacu. Nie byłem pewny, co się ze mną działo, ale musiało być to coś naprawdę poważnego, skoro łzy płynęły po moich policzkach strumieniami. Biegłem przed siebie i nie liczyło się nawet gdzie. Zatrzymałem się dopiero przy jakimś drzewie i usiadłem pod nim opierając się o jego korzeń. Dlaczego on to zrobił? Przecież mnie kochał, prawda? 


______________________________________
Od razy napiszę, że ten rozdział dzielę na 2 części, ponieważ te trzy dni źle się czuję i wszystko idzie gorzej i sami wiecie :/ Nie chcę dodawać długiego, ale napisanego na odwal się dlatego dodam go w częściach. Drugą część wstawię w piątek. Chciałam dzisiaj koniecznie dodać cały ale nie zdążyłam go napisać, więc tak oto są dwie części. To beznadziejne wiem, ale nie jestem w stanie napisać całego do końca dnia, przepraszam :(




czwartek, 25 września 2014

Rozdział XVI

 Poczułem kłucie w klatce piersiowej i być może był to powód mojego powrotu do przytomności. Słyszałem czyiś głos i czułem, jak ktoś łapie moją dłoń. Próbowałem otworzyć oczy, ale powieki wydawały się ważyć tone.
-Louis?-usłyszałem i wreszcie delikatnie uchyliłem powieki. Było to ciut trudne, ale jak mógłbym sobie nie poradzić? Tym bardziej, że głos, który docierał do moich uszu należał do Harry'ego, mojego Harry'ego. Ujrzałem twarz bruneta i uśmiechnąłem się na myśl, że jest tutaj, obok mnie. Wydawało mi się, że mógłbym nazwać go moim osobistym aniołem stróżem. 
-Harry-wyszeptałem słabo.
-Jestem tutaj-powiedział ściskając moją dłoń.-Jak się czujesz?
-Dziwnie-odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Kiedy przypomniałem sobie wcześciejsze wydarzenia i to, co zrobił i co próbował zrobić Nick miałem ochotę rozpłakać się jak dziecko. Czułem się taki...brudny, taki słaby, skrzywdzony. W głowie nadal miałem te wstrętne obrazy i oddałbym bardzo wiele, by zamieniły się w zwykłe wspomnienia ze złego snu. 
-Przepraszam, kochanie, tak bardzo przepraszam, obiecałem, że nikt cię nie szkrzywdzi, obiecałem, że cię ochronię. Przepraszam, jestem beznadziejny.-Harry złączył nasze czoła a ja wpatrywałem się w jego policzki, po których spływały pojedyńcze łzy. 
-Kocham cię, Harry-powiedziałem jedynie i przysunąłem się do niego by za chwilę złożyć na jego ustach krótki pocałunek. Chłopak uśmiechnął się, a ja wytarłem opuszkiem palca słone krople z jego policzków. 
-Zabiję go-wysyczał odsuwając się i po chwili stanął na ziemi po czym podszedł do okna.
-Harry...
-Obiecuję, że coś mu zrobię. Jeśli jeszcze raz cię dotknie, albo chociażby na ciebie spojrzy przysięgam, że coś mu zrobię-mówił a mi nie pozostawało nic innego, niż uwierzenie mu. Jestem pewny, że Harry byłby w stanie pobić Nicka, ale to nawet dobrze.-Albo wiesz co? Teraz to zrobię. Za to, co ci zrobił należy mu się co najmniej spalenie na jebanym stosie. Przysięgam, że jeśli ktoś mnie od niego nie odciągnie to go zabiję. 
Harry wyszedł a ja wołałem, by wrócił, niestety na próżno. Znajdowałem się w jego pokoju, ale nawet tam nie czułem się bezpiecznie. Coś w środku mnie dało jakieś głupie znaki i zacząłem panikować. Bałem się być sam. Bałem się, że Nick może pojawić się tu lada chwila. Niestety moje obawy się sprawdziły. W drzwiach zamiast Harry'ego ujrzałem twarz Nicka i miałem ochotę zemdleć bo byłem pewnien, że mężczyzna tak tego nie zostawi. 
-Cześć, Tomlinson-wysyczał.-Widzę, że nieźle cię załatwiłem. 
-Zostaw mnie, proszę-powiedziałem a moje ciało zaczęło trząść się jak galareta. Bałem się każdego ruchu wykonanego przez niego. 
-I oto chodziło-rzucił oschle, ignorując moje słowa.  Szedł coraz bliżej mnie, a ja pomimo ogromnego bólu w pośladkach i brzuchu usiadłem na łóżku. 
-I-Idź stąd, Nick-powiedziałem, albo można powiedzieć, że nawet błagałem biorąc pod uwagę ton mojego głosu. 
-Taki niewinny i bezbronny-mówił.-W sumie wiem czemu spodobałeś się Harry'emu, nie jesteś facetem. Jesteś jak mała, głupia dziewczynka. Jak mała, bezbronna dziewczynka, jak dziecko, ale wiesz, ja nienawidzę dzieci. 
-Nie podchodź-wyszeptałem patrząc w oczy mężczyzny. 
-A czemu? Boisz się mnie?-zapytał siadając na łóżku na przeciwko mnie. Nie odpowiadałem. Chłopak położył dłoń na moim policzku ale ja odsunąłem się.-Czyli jednak się boisz, bardzo dobrze, właśnie o to chodziło. Słuchaj, Tomlinson. Mam dla ciebie propozycie, a właściwie to rozkaz, wypieprzaj stąd, ani ja, ani mój ojciec cie tutaj nie chcemy. Harry za chwilę też nie będzie chciał bo zakocha się w dziewczynie, z którą stworzy normalną rodzinę. Nie dasz mu tego, co da mu kobieta, Louis. Nie dasz mu rodziny, nie dasz mu władzy, bo wiesz, jeśli Harry w przeciągu tego roku nie weźmie ślubu z księżniczką z rodziny królewskiej nie będzie mógł przejąć tronu. Ty mu tylko niszczysz życie.
-Nic nie wiesz!-krzyknąłem a chłopak wzruszył ramionami śmiejąc się. 
-Wiem więcej niż może ci się wydawać. Harry nie odda tronu. Byłby głupcem robiąc to dla tekiego bezwartościowego gnojka jak ty. Prawda nie zawsze jest kolorowa. 
-Zostaw go!-Usłuszałem głos Harry'ego i po chwili ujrzałem jego postać kierująca się w stronę Nicka. Szarpnął go za koszule tak, że Nick wstał. 
-Nie mów, że mnie teraz zlejesz-powiedział obojętnie a Harry uderzył go w twarz tak mocno, że mężczyzna wylądował na podłodze. Kiedy zwijał się z bólu, Harry podszedł do mnie i złapał moje dłonie. 
-Wszystko dobrze?-spytał a ja kiwnąłem głową.-To dlaczego płaczesz? 
Gdyby nie pytanie Harry'ego pewnie nawet nie zorientowałbym się, że moje policzki są całe we łzach. 
-To nic, Harry.
-Ryczy bo powiedziałem mu prawdę-usłyszałem głos Nicka, który siedział na ziemi i zasłaniał swój zakrwawiony nos. Harry podszedł do niego i kucnął na przeciwko. 
-Jeszcze jedno słowo a obiecuję, że pożałujesz-powiedział.-Tym, co mu zrobiłeś pozbawiłeś sam siebie przejęcia tronu.
-Słucham?-wydusił Nick i splunął krwią. 
-Rozmawiałem z ojcem, to postanowione. Ludzie chorzy psychicznie nie nadają się na władców. Wiń sam siebie. 
-Nie jestem chory!-krzyknął a Harry szarpnął go tak, że za chwile stał na nogach. 
-Jesteś, i to porządnie. Możesz spakować swoje rzeczy i wypieprzać stąd jak najdalej. Żegnam.-Harry popchnął go w stronę drzwi i wypchnął na korytarz po czym zamknął je na klucz. Podszedł do mnie i usiadł obok.
-Harry, on powiedział, że mnie zostawisz, że przeze mnie nie odziedziczysz tronu. Nie chcę cie tracić-mówiłem wtulając się w Harry'ego.
-Nie stracisz. To prawda, nie odziedzicze tronu, ale naprawdę tego nie chcę. Mam dość mieszkania tutaj, bycia kimś takim. Chcę mieć mały domek z widokiem na morze i mieszkać w nim z tobą. Chcę być z tobą do końca życia, Lou. Przysięgam, że już niedługo wyjedziemy stąd i kupimy mały domek gdzieś nad morzem. 
-Obiecujesz?
-Obiecuję.-Harry pocałował moje czoło po czym delikatnie przytulił.-Kocham cię najbardziej na świecie, pamiętaj. 
-Ja ciebie też-powiedziałem.-Harry, o czym rozmawiałeś ze swoim ojcem, gdy cię o to poprosił? 
-Przypominał, że przez nas nie przejmę tronu i żebym się zastanowił. Powiedziałem, że nie mam się nad czym zastanawiać, bo chcę być z tobą, i że kocham cię ponad wszystko. Mówił też o tym balu, że możesz na niego pójść ale musisz udawać mojego przyjaciela. 
Na słowa Harry'ego uśmiechnąłem się szczerze. 
-Więc musisz pożyczyć mi jakiś elegancki strój-powiedziałem cicho, a Harry uniósł mój podbródek. 
-Dobrze, ale najpierw...
-Najpierw co?
-Pocałuj mnie.
Wpiłem się w usta bruneta uśmiechając się przez pocałunki. 
 Teraz wszystko musiało się ułożyć, byłem tego pewny. 



__________________________________
Przepraszam, że dodaję rozdział dobiero dziś. Następny dodam we wtorek i nie ma szans, że go przełoże (no chyba, że stanie się coś, przez co dodam go później ale wątpie, bo pewnie będę miała cały już w poniedziałek). Zostały jeszcze 2 lub 3 rozdzialy (+epilog) do końca opowiadania, to taka ciekawostka ;)  
Z tego rozdziału nie jestem zadowolona bo jest za krótki. Poprawiałam go dość dużo razy i nadal coś mi nie pasuje (w sensie, że jest za krótki) ale raczej to jest taki mini rozdział. Te ostatnie będą ciekawsze no bo już w następnym ten bal itd. :) Czyli jeszcze raczej 2 rozdziały, epilog i koniec. Przy okazji zaproszę Was na moje kolejne opowiadanie (pewnego dnia dostałam olśnienia i napisałam prolog i postanowiłam wstawiać to ff na bloga) Jest o Larrym ofc innych nie piszę haha
beforeyougo-larry-stylinson.blogspot.com - Zapraszam! :) 




 

środa, 17 września 2014

Rozdział XV

Tej nocy nie potrafiłem zasnąć. Martwiłem się tym, co może się wkrótce wydarzyć. Bałem się nawet pomyśleć o tym, że przez głupie zwyczaje mogę stracić osobę będącą całym moim światem. Ale z tego wszystkiego najgorsza jest bezradność. Tak cholernie boli mnie to, że nie mogę nic zrobić. 
 Usiadłem na parapecie przyglądając się wschodzącemu słońcu. Widok był tak piękny, że chciałem obudzić Harry'ego, by mógł obserwować go ze mną, ale spał tak uroczo i widać, że był zmęczony dlatego za chwilę wyrzuciłem te myśl z głowy. Piękne pomarańczowe i czerwone barwy idealnie pasowały do błękitnego nieba i białych jak płatki śniegu chmur. Czułem w sercu uczucie ciepła, coś przyjemnego kiedy zerkałem na śpiącego Harry'ego. Chłopak wyglądał tak pięknie i niewinnie. Ostatni raz spojrzałem na słońce, które było coraz wyżej nad horyzontem i wróciłem do łóżka tuląc się do klatki piersiowej Harry'ego. Kochałem, kiedy byliśmy tak blisko bo zawsze czułem się niesamowicie bezpiecznie. Wiedziałem, że jest na świecie ktoś, kto naprawdę mnie kocha i dba o mnie. Kiedyś oddałbym wszystko za osobę taką jak Harry, brakowało mi kogoś tak wspaniałego w moim życiu. Uważam się za szczęściarza, mimo wcześniejszego życia. Mam wszystko, czego potrzebuję, mam Harry'ego a to właśnie on jest całym moim szczęściem, całym światem. 
-Nie śpisz?-usłyszałem cichy szept i spojrzałem w zaspane oczy bruneta. 
-Nie mogę-powiedziałem składając krótki pocałunek na czubku jego nosa. 
-Dlaczego? Coś cię martwi?-pytał a ja wzruszyłem ramionami. 
-To nic istotnego.
-To jest istotne, Lou. Proszę, powiedz o co chodzi. 
-Boję się, że ona mi cię zabierze. Boję się, że będziesz wolał założyć normalną rodzinę, mieć dzieci. Boję się, że cię stracę, Harry-wyjaśniłem a łzy powoli cisnęły mi się do oczu. 
-Obiecuję ci, że nie założę rodziny, której ty nie będziesz częścią. To ty będziesz moim mężem, ojcem moich dzieci i dziadkiem moich wnuków. To z tobą się zestarzeję i z tobą umrę. Kocham cię najbardziej na świecie i nie jestem w stanie pokochać kogokolwiek chociaż w połowie tak mocno, jak ciebie.  
Słowa Harry'ego brzmiały jak najpiękniejszy poemat. Wypowiadał je tak wyraźnie i powoli jakby bał się, że któreś może pominąć lub ja go nie usłyszę. 
-Kocham cię-powiedziałem jedynie znów wtulając się w jego rozgrzane od ciepłej pościeli ciało. 
-Śpij spokojnie kochanie-wyszeptał a ja uśmiechnąłem się i po chwili zasnąłem nie myśląc już o tym, co nas czeka. 

***

-Wstawaj, Lou! Wstawaj szybko!-Głos Harry'ego wybudził mnie ze snu. Przetarłem zaspane oczy i spojrzałem na bruneta siedzącego na moim brzuchu. 
-Coś się stało?-spytałem łapiąc dłonie Harry'ego i splatając nasze palce. 
-Za piętnaście minut śniadanie z moim ojcem i Nickiem. Udało mi się ich namówić na wspólny posiłek-tłumaczył.-Wstawaj!
-On musi tam być?-zapytałem mając na myśli Nicka, którego szczerze nienawidziłem. 
-Chodzi ci o Nicka? Też nie jestem z tego zadowolony ale tak, niestety musi. 
-To ja nie idę-powiedziałem stanowczo zakrywając twarz kołdrą. 
-Louis! Chcę im dzisiaj o nas powiedzieć, musisz tam być!-Harry pociągnął za pościel i pocałował mnie delikatnie. 
-Chcesz im dzisiaj powiedzieć? O nas? Im?-powtarzałem słowa bruneta ze zdziwieniem.-Harry! Zwariowałeś?!
-Możliwe. Ubieraj się i jeśli mnie kochasz to ze mną pójdziesz. 
-To szantaż.
-To jedyny sposób na wyciągnięcie cie z łóżka. 
Westchnąłem cicho i za chwilę stałem przy szafie. 
-Pójdę, ale jeśli pozwolisz mi założyć którąś z twoich rzeczy.
-To szantaż.
-To jedyny sposób na wyciągnięcie mnie z tego pokoju.-Uśmiechnąłem się zwycięsko gdy Harry przewracając oczami wstał, podszedł do szafy i wyciągnął z niej szarą koszulę i niebieskie spodnie. 
-Masz szczęście, że kocham widzieć cię w moich ubraniach-powiedział a ja zaśmiałem się pod nosem. 
 Po kilku minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Harry spojrzał na zegarek informując mnie, że mamy niecałą minutę na dojście do stołówki. 
-Chodź szybko!-powiedział łapiąc moją dłoń i pociągnął mnie za sobą. 
Za chwilę stanęliśmy przed drzwiami do pomieszczenia, w którym miało odbyć się śniadanie. Harry pociągnął za klamkę a ja puściłem jego dłoń chowając się za ścianą. Mógłbym dać sobie rękę uciąć, że było tam zdecydowanie więcej osób, niż Edward i Nick. 
-Harry! Nareszcie!-usłyszałem głos jakiejś kobiety.-Czekaliśmy na ciebie!
-Dzień dobry ciociu.-Po tonie głosu Harry'ego mogłem poznać, że był on tak samo zaskoczony jak ja. 
-Czemu tam tak stoisz? Chodź do nas!-rozpoznałem głos Edwarda. 
-Ja...chciałbym wam kogoś przedstawić-powiedział Harry a mnie coś powoli coraz bardziej wbijało w ścianę.-Louis, chodź. 
Zielonooki podszedł nieco bliżej wyjścia i wyciągnął rękę w moją stronę. Nogi trzęsły mi się jak galareta, ale powoli szedłem w jego kierunku. Wreszcie znalazłem się w sali. Złapałem dłoń Harry'ego a ten splótł nasze palce i przyciągnął mnie do siebie. Przy stole siedziało pięć osób, Edward, Nick, nieznana mi kobieta, jakiś mężczyzna i dziewczyna, na oko mająca może piętnaście lat. 
Byłem niewiarygodnie przestraszony sytuacją i miałem ochotę uciec gdzieś daleko. 
Szliśmy z Harrym w kierunku stołu. Chłopak dodawał mi otuchy i byłem mu za to ogromnie wdzięczny. 
-Proszę, proszę. Mój spedalony braciszek i jego chłoptaś. Tu nie ma miejsca dla takich jak wy.-Słowa Nicka sprawiły, że miałem ochotę rzucić się na niego z pięściami ale zamiast tego opuściłem głowę a Harry widząc to przyciągnął mnie bliżej do siebie. 
-Jeszcze jedno słowo, Nick, a obiecuję, że...
-Że co?-przerwał Harry'emu-Pobijesz mnie? Pedały nie umieją się bić, więc na co ty liczysz? 
-Nick! Do jasnej cholery!-Edward wstał z krzesła i spojrzał surowo na Nicka.-Nie masz prawa mówić takich rzeczy! Wyjdź! 
-Ale...
-Powiedziałem wyjdź! Co jeszcze jest dla ciebie nie jasne?!-W tym momencie byłem wdzięczny Edwardowi z całego serca. 
Nick podszedł do mnie łapiąc mnie za podbródek. 
-Ty nic nie warta, brudna szmato-wysyczał patrząc mi w oczy.
-Zostaw go!-Harry stanął przede mną odgradzając mnie od Nicka. 
-Masz racje, broń swojego chłopczyka bo ktoś w końcu stłucze mu tą piękną buźkę. Jeszcze z tobą nie skończyłem, Tomlinson.
Byłem przerażony. Nawet nie zauważyłem jak po moich policzkach popłynęły łzy. Harry wziął mnie w swoje ramiona szepcząc mi do ucha, że nie pozwoli mnie nikomu skrzywdzić. Wierzyłem mu. 
-Mój Boże, chłopcze.-Usłyszałem głos cioci Harry'ego tuż za moimi plecami.-Nic ci nie jest? 
-Nie, wszystko dobrze, dziękuję-odpowiedziałem cicho. 
-Mówiłam, że z Nickiem będą same problemy! Edward, jesteś moim bratem, ale w tym momencie jestem na ciebie wściekła! Jak ty go wychowałeś?!
-Wiem, Anne, wiem. Nick jest dość...agresywny-powiedział Edward.
-Dość agresywny?! On ma najgorszy charakter z całej naszej rodziny! Radzę ci porozmawiać z nim na temat jego zachowania. 
-Anne, uspokój się. To mój syn i ja będę decydował, jak go wychować. Trochę przesadził, to prawda, ale miał prawo. Może nie musiał rzucać tymi wyzwiskami ale kto to słyszał, żeby w rodzinie królewskiej był jakiś homoseksualista? Harry, wrócimy do tego tematu. 
-W takim razie żegnam, nie mam zamiaru tutaj dłużej przebywać. Stan, Jasmine, idziemy!-Mężczyzna i dziewczyna wstali z krzeseł żegnając się z ojcem Harry'ego i wyszli.-Harry, wiesz gdzie mieszkamy. Jakbyście mieli jakiś problem, chcieli pogadać, lub po prostu się stąd wyprowadzić to zapraszam do nas, zawsze będziecie tam mile widziani. Trzymajcie się chłopcy.
-Dziękujemy-powiedzieliśmy równo na co kobieta uśmiechnęła się i za chwilę zniknęła za drzwiami stołówki. 
-Louis, siadaj przy stole i zjedz coś a ty Harry idziesz ze mną-powiedział stanowczo Edward. 
-Idź Louis, ja zaraz wrócę.-Harry odsunął mnie od siebie i delikatnie pocałował.-Nie płacz skarbie, wszystko będzie dobrze. Kocham cię najbardziej na świecie, pamiętaj. 
-Ja ciebie też kocham Harry, bardzo.-Wtuliłem się w niego i kątem oka zauważyłem, jak Edward przygląda się całej sytuacji. W jego spojrzeniu nie było obrzydzenia ani nienawiści, było tam coś zupełnie innego, coś w rodzaju...smutku?
-Za chwilę wrócę-upewnił mnie po czym udał się z Edwardem w kierunku wyjścia. 
Usiadłem przy stole patrząc na leżące przede mną potrawy. Nie miałem ochoty jeść po całej tej sytuacji. Wziąłem jedynie plasterek ogórka i napiłem się soku. Siedziałem jeszcze chwilę rozglądając się po pomieszczeniu gdy nagle poczułem czyjeś usta na mojej szyi. To nie był Harry. To nie był jego dotyk. Wstałem szybko i obróciłem się. Przede mną stał Nick. 
-Nareszcie jesteśmy sami, Tomlinson.-powiedział łapiąc mnie za nadgarstki i popchnął na stół.-Nawet nie próbuj uciekać. Drzwi są zamknięte. 
-Proszę, zostaw mnie, proszę-błagałem, ale mężczyzna jedynie roześmiał się.
-Taki naiwny. Naprawdę myślisz, że wyjdziesz stąd żywy? Naprawdę myślisz, że cie stąd wypuszczę? 
-Proszę, błagam.-Mój głos załamywał się z każdym wypowiedzianym słowem.
-O co mnie prosisz?
-Wypuść mnie, błagam, proszę, Nick proszę.-Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Panikowałem. Byłem przestraszony bardziej niż kiedykolwiek.
-Oh Tomlinson, co ten Harry w tobie widzi? Jesteś zwykłą szmatą-wysyczał do mojego ucha. 
Pociągnął mnie za koszule i rzucił na ścianę. Czułem, że powoli tracę siły.-Zaraz zobaczymy, jak bardzo podoba ci się bycie pedałem. 
Przysunął się do mnie, złapał za nadgarstki i zaczął zagryzać skórę na mojej szyi. Szarpałem się, ale to nie pomagało, był znacznie silniejszy. 
-Będziesz się teraz szarpać? Na szczęście mam coś na tę sytuacje.-Wyjął z kieszeni bandamkę i pomachał mi nią przed oczami.-Widzisz to? To bandamka Harry'ego, poznajesz?
Obrócił mnie przodem do ściany i związał nią moje ręce. 
-Proszę, puść mnie proszę-błagałem przez łzy ale to jedynie pogarszało sytuacje. 
-Prosić będziesz mnie za chwilę kiedy będzie naprawdę boleć.
Pchnął mnie na ścianę przywiązując moje ręce do jakiegoś przymocowanego do niej przedmiotu. Nie mogłem nic zrobić, byłem bezsilny. Zaczął rozpinać spodnie, które miałem na sobie i po chwili ściągnął je przybliżając się do mnie. 
-Pomocy, Harry! Harry ratuj proszę!
-Twój Harry cie nie słyszy nędzny pedale.-Mężczyzna uderzył mnie pięścią w twarz po czym zakleił moje usta taśmą leżącą na szafce obok.-Teraz możesz krzyczeć do woli ale nie radzę, bo będzie boleć jeszcze bardziej.
Nick mocno ścisnął moją męskość przez materiał bokserek, a po moim policzku spłynęła łza, bo sprawiło mi to niewiarygodny ból. Obrócił mnie tyłem do ściany i zsunął ze mnie bokserki. 
-Wiesz, jak bardzo boli, kiedy ktoś uderza cię kablem w tyłek? Nie? Spokojnie, zaraz się przekonasz. 
Na myśl co mnie czeka zacząłem się szarpać, płakać. Miałem ochotę zasnąć i nie czuć tego całego bólu. 
Pierwsze uderzenie sprawiło, że krzyknąłem z bólu, a łzy cisnęły się do moich oczu. To bolało, tak bardzo bolało. Drugie bolało jeszcze bardziej, a trzecie najbardziej ze wszystkich. Czułem, jak po moich nogach spływa krew, a skóra ogromnie piecze. Byłem przekonany, że uderzenia kabla rozcięły mi skórę. 
-Bolało, prawda?-Nick pociągnął mnie za włosy.-Pytam, czy bolało do cholery!
Pokiwałem głową. Mężczyzna uśmiechnął się i podciągnął moje bokserki tak, że znów okrywały to, co powinny. Obrócił mnie przodem do siebie. 
-Teraz będziesz mi obciągał. Wiesz, jak to się robi? Harry się dowie, że to zrobiłeś i cię zostawi, na to właśnie czekam, wiesz? Nie ma tu miejsca dla takich jak ty. No dalej, mała cioto, klękaj! 
Nie zrobiłem tego i nie miałem zamiaru. Nick uderzył mnie w brzuch i odwiązał moje ręce. Zwijałem się z bólu na ziemi. Mężczyzna zaczął mnie kopać, a ja powoli traciłem przytomność. 
Słyszałem jak ktoś dobija się do drzwi. Nick podszedł do nich, a ja ujrzałem plamę krwi przy twarzy. Słyszałem czyjeś krzyki i za chwilę ujrzałem Harry'ego, który popchnął Nicka z całych sił tak, że ten wylądował na ziemi. Rozglądał się i wreszcie zauważył mnie. Podbiegł szybko i usiadł obok biorąc moją twarz w dłonie. Wziął mnie na ręce i szybko wybiegł ze stołówki. 
Ostatnie, co byłem w stanie usłyszeć to jego słowa. Mówił, że przeprasza, że nie powinien mnie zostawiać, prosi, bym nie zasypiał i mówił, że jestem bezpieczny. Potem nastała jedynie ciemność, a każde z słów urwało się. Nic już nie słyszałem, nie czułem już bólu, cierpienia. Zupełnie jakby cały świat wokół mnie umarł.
A może to ja umarłem? 


____________________________________
Przepraszam, że dodaję rozdział dopiero teraz. Choroba to serio coś okropnego :( 
Dziękuję za komentarze pod notką, jesteście kochani :) 
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba :) Jest trochę dziwny i nie w moim typie (nienawidzę agresji) ale pomyślałam, że dzięki temu będzie ciekawszy. 
Kto tak bardzo jak ja nienawidzi Nicka? Chyba spalę go na stosie w którymś z rozdziałów hehe. 
Nie chcę mówić, kiedy następny rozdział bo boję się, że znów nie dodam na czas więc napiszę jedynie, że możecie się go spodziewać w następnym tygodniu gdzieś tak poniedziałek, wtorek lub środa :) xx


niedziela, 14 września 2014

Przekładam rozdział :(

Wiem, że to już chyba szósta notka o takim tytule ale niestety nie posiadam magicznej mocy przewidywania przyszłości (a szkoda, przynajmniej wtedy dodawałabym rozdziały na czas :() Rozdział miał być dzisiaj ale niestety będzie dopiero we wtorek albo w środę bo czuję się okropnie, jestem chora i ledwo co trzymam telefon w ręce. W piątek zaczęło mnie coś brać, w sobotę i dzisiaj jest masakra i nawet nie mam siły myśleć (i nie wiem jakim cudem piszę tę notkę). Jutro zostaję w domu i postaram się napisać chociaż połowę rozdziału bo muszę jeszcze uczyć się na sprawdzian ehh. We wtorek postaram się go dodać ale jest możliwość, że zrobię to dopiero w środę. 
Nienawidzę przekładać rozdziałów ugh przepraszam Was :( 

niedziela, 7 września 2014

Rozdział XIV


We're not, no we're not friends
Nor have we ever been
We just try to keep those secrets in a lie,
And if they find out, will it all go wrong?
And heaven knows so no one wants it to

So I could take the back road
But your eyes'll lead me straight back home
And if you know me like I know you
You should love me, you should know

That friends just sleep in another bed
And friends don't treat me like you do
Well I know that there's a limit to everything
But my friends won't love me like you
No, my friends won't love me like you

We're not friends, we could be anything
If we try to keep those secrets safe
No one will find out if it all went wrong
They'll never know what we've been through

So I could take the back road
But your eyes'll lead me straight back home
And if you know me like I know you
You should love me, you should know

That friends just sleep in another bed
And friends don't treat me like you do
Well I know that there's a limit to everything
But my friends won't love me like you
No, my friends won't love me like you

But then again, if we're not friends
Someone else might love you too
And then again, if we're not friends
There'd be nothing I could do

And that's why friends should sleep in other beds
And friends shouldn't kiss me like you do
And I know that there's a limit to everything
But my friends won't love me like you
No, my friends won't love me like you do
Oh my friends will never love like you

Pojedyńcza łza spłynęła po moim policzku kiedy Harry śpiewał piosenkę, naszą piosenkę. Napisał ją specjalnie dla nas, zagrał na gitarze oraz zaśpiewał i był to najpiękniejszy głos, jaki w życiu słyszałem a słyszałem naprawdę wiele śpiewających muzyków. Głos Harry'ego mógłbym porównać do głosu anioła, którym przecież dla mnie był. 
Chłopak odłożył gitare łapiąc moją dłoń. Uśmiechnąłem się kiedy złożył delikatny pocałunek na moim policzku. Jego usta były niezwykle miękkie i kiedy znajdowały się na mojej skórze mógłbym oddać tak wiele, by zostały tam na zawsze.
-Kocham cię-wyszeptałem i wtuliłem się w Harry'ego. 
-Wiem-powiedział równie cicho-Ja ciebie też. 
Spędziliśmy w ogrodzie prawie cały dzień. Na obiad zjedliśmy przygotowany przez Perrie makaron z owocami i muszę przyznać, że było to najlepsze danie jakie w życiu dane było mi spróbować. 
Na deser dostaliśmy coś zupełnie innego niż posiłek. Zayn dosłownie przybiegł do nas a gdy stanął zdyszany przed nami zaczął plątać się we własnych słowach. 
-Zayn, spokojnie-powiedziałem łapiąc Mulata za rękę.-Powoli. 
-Liam wrócił! Jest tu! Liam! Mój Liam!-krzyczał a uśmiech na jego twarzy był najszczerszym jaki kiedykolwiek widziałem. 
Nie zdążyłem nawet spytać go o szczegóły bo ten szybko zniknął nam z oczu. Wstałem z drewnianego krzesła i pociągnąłem za sobą Harry'ego.
Zayn rzucił się w ramiona Liama przez co Payne prawie upadł ale mimo wszystko odwzajemnił uścisk chowając twarz w zagłębieniu szyi Mulata. Po chwili złączyli czoła jakby za mała chwilę mieli złączyć również usta. Spojrzałem na Harry'ego, który nie odrywał wzroku od Liama i Zayna. 
-Ty kłamco-powiedział krótko po czym wskazał na chłopaków. 
Zayn trzymał twarz Liama w dłoniach a ich usta wyglądały, jakby tańczyły razem najpiękniejszy taniec. Payne położył dłonie na biodrach Malika przyciągając go do siebie bliżej. 
-Ja...przysięgam, nie wiedziałem-wyjaśniłem a Harry zaśmiał się pod nosem. 
-Może damy im spokój i zajmiemy się sobą, co ty na to? Hmm?-wymruczał do mojego ucha a ja prawie się rozpłynąłem. Dobrze wiedziałem, co miał na myśli. 
-Mhm-pokiwałem głową i za kilka minut byłem popchnięty na ściane w pokoju Harry'ego. Zakmnął drzwi na klucz, który po chwili wylądował gdzieś obok łóżka. Podszedł do mnie całując moją szyję. Złapał moje uda i oplótł moje nogi wokół swojej tali. Złączył nasze usta. Całowaliśmy się tak bardzo namiętnie i było w tym naprawdę niewiele delikatności. Czułem, jak moje spodnie robią się niezywkle ciasne. Po chwili moja koszulka wylądowała na podłodzę. Usta Harry'ego błądziły po mojej szczęce, szyi, barkach. 
-H-Harry-wydostało się z moich ust gdy chłopak przysunął się do mnie bliżej tak, że nasze krocza ocierały się o siebie przy każdym wykonanym ruchu. Moje pojedyńcze jęki sprawiały, że Harry nie miał zamiaru przestać znęcać się nade mną. Robił przeróżne ruchy biodrami powodując, że spodnie z sekundy na sekunde stawały się coraz ciaśniejsze.-Harry, p-proszę.
Chłopak jedynie uśmiechnął się i za chwilę znajdowaliśmy się na łóżku. Pozbawiłem go koszulki a on wzamian zdjął ze mnie spodnie, które wyladowały gdzieś na podłodzę. Wędrował ustami po moim brzuchu i schodził coraz niżej. Zatrzymał się tam, gdzie znajdowała się gumka od moich bokserek. Oparł tam głowę patrząc na mnie. Kiwnąłem głową i przez chwilę obserwowałem jego ruchy. Jednym palcem zahaczył o gumkę i lekko ściągnął ją w dół. Za chwilę zatrzymał się puszczając ją i całował moja wypukłość przez cienki materiał bokserek. Odchyliłem głowę do tyłu i z moich ust wydostał się jęk. Harry położył dłonie na moich biodrach i już miał ściągnąć jedyny materiał, który pozostał na moim ciele kiedy usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła a do pokoju wpadł kamień. 
-Co do cholery?!-chłopak podniósł się patrzącz najpierw na zbite okno a po chwili na kamień. Westchnąłem przewracając oczami.-Przepraszam skarbie.
-Czy kiedykolwiek to dokończymy?-zapytałem podnosząc się na łokciach. 
-Dokończymy, obiecuję. Zrobiłbym to teraz ale Niall podszebuje nas na dole. 
-I to jest powód, żeby wybijać ci szybe?
-On jest nienormalny, po nim można się wszystkiego spodziewać.-Na słowa Harry'ego zaśmiałem się i wstałem z łóżka zakładając spodnie, które nadal były za ciasne. 
-To przez ciebie on się nie mieści-powiedziałem kiedy Harry chichotał patrząc, jaki trud sprawia mi włożenie spodni. 
-Miło słyszeć-uśmiechnął się ukazując rządek białych zębów a ja uderzyłem go lekko w ramię. 
-Idiota.

***

Staneliśmy przed Niallem, który trzymał w ręce kawałek papieru. 
-Nie łaska zapukać?-spytał Harry a Niall wzruszył ramionami.
-Gdybyście byli trochę ciszej może byście usłyszeli, że pukałem siedem razy.
Zarumieniłem się bo to ja byłem głównym powodem tego, że nie słyszeliśmy dobijającego się do drzwi Nialla. 
-Ale co to za pomysł rzucać kamień w okno? Pomyślałeś, że mógł on trafić Louisa albo mnie? 
-Z tego co wiem to łóżko masz trochę dalej niż okno-stwierdził blondyn.-No chyba, że robiliście to na parapecie. 
-Zaraz cię uderzę, Niall-Ton głosu Harry'ego był stanowczy ale nie groźny i byłem przekonany, że chłopak nie mógłby unieść ręki na blondyna.
-Dobrze, ale najpierw przeczytaj to.-Niall wręczył Harry'emu do ręki kawałek papieru. 

''24 września odbędzie się przyjęcie w Pałacu na Słonecznej Górze. 
Książniczka Emma Reed ma zaszczyt zaprosić Księcia Harry'ego Stylesa do towarzystwa na balu. Liczymy na przybycie całej rodziny królewskiej.''

 Spojrzałem pytająco na Harry'ego który po raz kolejny czytał tekst z kartki i raczej nie wyglądał na zadowolonego. 
-Co to jest?-spytał wreszcie.
-Twój ojciec prosił, żebym ci to dał-wyjaśnił Niall.
-Gdzie on jest? 
-Chyba w swoim pokoju.
Harry pociągnął mnie za sobą i za chwilę znajdowaliśmy się przed drzwiami do pokoju Króla Edwarda. 
-Może lepiej, jeśli tu poczekam-powiedziałem spokojnie puszczając dłoń Harry'ego. 
-Na pewno? 
-Tak, idź. 
 Usiadłem przed drzwiami czekając, aż Harry skończy rozmowę z ojcem. Bałem się, że z tego nie wyjdzie nic dobrego. Bałem się tego, że Harry zostanie zmuszony do pójścia na bal a co za tym idzie również do ślubu z tą całą Emmą. Zawsze tak było. Każdy książe musi poślubić księżniczke z innego pałacu. Tak bardzo się tego bałem. 
 Minęło sporo czasu aż Harry wyszedł. Stanął przede mną a jego twarz była cała we łzach i wiedziałem, że spełniły się wszystkie moje najgorsze przeczucia. Za chwilę trzymałem go w ramionach i pozwalałem płakać w zagłębieniu mojej szyi. 
-Oni chcą nas rozdzielić, Louis. Chcą, żebym oświadczył się tej Emmie, żebyśmy byli cholernym małżeństwem i mieli cholerne dzieci. Ja nie chcę jej, ja chcę ciebie, Lou. Tylko ciebie.-Nie umiałem powstrzymać łez, nie chciałem. 
-Wszystko będzie dobrze-skłamałem. Tak naprawdę nie wiedziałem, jak będzie. 
Przecież w każdej bajce i w każdej historii jest książe i księżniczka, nie książe i biedak...

_____________________________________

Przewiduję jeszcze prawdopodobnie 4 rozdziały i epilog ale wiadomo, że wszystko może się zmienić ;) Mam nadzieję, że rozdział chociaż odrobinę Wam się podoba :) następny w niedzielę xx

Tak btw proszę, trzymajcie za mnie kciuki bo w środę śpiewam piosenkę na muzyce przed całą klasą i okropnie się stresuję ugh głupia szkoła :( 

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział XIII

 Kiedy budzisz się w ramionach ukochanej osoby wszystkie rany, cielesne jak i te niewidoczne przestają boleć a na twarz wkrada się najszczerszy na świecie uśmiech. 
 Przejechałem opuszkiem palca po policzku śpiącego Harry'ego. Jego klatka piersiowa uniosiła się i opadała. Wyglądał tak niesamowicie niewinnie i pięknie. Był piękny, cały, każdy centymetr jego ciała. Czasami zastanawiałem się, czemu kocha akurat mnie i jak wielkim szczęściarzem jestem, że mogę spędzać dni, zasypiać i budzić się w jego ramionach. 
Delikatnie pocałowałem jego policzek i usiadłem cicho wzdychając. Jesteśmy w domu, razem, bezpieczni. Właściwie nie wiem, czy mogłem nazwać zamek moim domem ale był tu Harry a to właśnie przy Harrym czułem się jak w domu. 
Byłem szczęśliwy i powodem nie było jedynie to, że jesteśmy już bezpieczni. Cudowne było przywitanie ze strony Perrie i Nialla, kiedy tylko nas zobaczyli rzucili się nam na szyje. Po krótkiej rozmowie poszliśmy do pokoju Harry'ego. Edward i Nick nie mieli pojęcia o naszym przybyciu dlatego mogłem spędzić całą noc w łóżku z Harrym nie obawiając się, że ktoś mnie stamtąd wyrzuci.  
 Poczułem ciepły dotyk na moich plecach i uśmiechnąłem się. Dłonie Harry'ego zatrzymały się na moich biodrach a po chwili złożył delikatny pocałunek pod moim uchem. 
-Tak bardzo cie kocham-wyszeptał i powoli całował moją szyję. Jego dotyk był czymś, czego pragnąłem najbardziej na świecie. Był taki ciepły, delikatny a za razem niesamowicie pociągający. Po chwili złożył krótki pocałunek na moim policzku.-Idziemy na śniadanie.
-Jesteś okropny-powiedziałem i wskazałem na moją wypukłość. 
-Ups?-Chłopak uśmiechnął się zwycięzko.
-Idiota.-Uderzyłem go lekko w ramię pokazując język. 
 Po chwili wstaliśmy z łóżka ubierając się na śniadanie. Harry oddał mi połowe swojej szafy za co byłem mu ogromnie wdzięczny. Kochałem ubierać się w jego ubrania bo czułem, że pomimo wszystko jest blisko, czułem się kochany i doceniany. Harry sprawiał, że byłem najszczęśliwszą osobą na świecie. 

***

Wybiła godzina dwunasta czyli idealnie zdążyliśmy na kolacje. Usiedliśmy na miejscach przy stole i kiedy usłyszeliłśmy dzwięk rozbijającego się talerza wiedzieliśmy, że jednak się nas tu nie spodziewali. 
Odwróciłem się i ujrzałem twarz Nicka. Nie wyglądał na zaskoczonego, był bardziej wściekły. Obok niego stała służąca, która patrzyła na nas jak na dwa przerażające duchy. Harry przywitał się krótkim ''dzień dobry'' po czym jak gdyby nigdy nic spytał, co podadzą na śniadanie. Podziwiałem go za to, ja nie potrafiłbym nie liczyć się z ludzkimi uczuciami. Gdybym był śmielszy zacząłbym wypytywać Nicka czemu ma taką a nie inną minę i wszystko związane z naszym zniknięciem powoli bym wytłumaczył. Nick podszedł do nas zaciskając pięści ale gdy tylko zauważył Edwarda na jego twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. 
Król widząc nas rozłożył ramiona po czym złapał się za głowę. 
-Mój Boże, to wy!-krzyknął radośnie klaszcząc.-Jesteście tu! Przeżyliście! Niech no was uściskam!
Za chwilę oboje znajdowaliśmy się w objęciach Edwarda. Harry posłał mi uśmiech na co ja odpowiedziałem tym samym. 
-Nie było tak ciężko, to znaczy...gdyby nie Louis nie wróciłbym-powiedział brunet a ja pokręciłem głową.
-Gdyby nie Harry to ja bym nie wrócił-poprawiłem.-To on uratował mnie. 
-Oboje uratowaliście siebie nawzajem, cieszymy się, możecie skończyć te żenujące gadki?-Usłyszałem głos Nicka i po moim ciele przeszedł dreszcz. Spojrzałem na Harry'ego, który jedynie wzruszył ramionami patrząc na Edwarda.
-Nick! Przestań! Twój brat jest cały i zdrowy! Nie cieszy cię to?-mówił Król a Nick nawet nie raczył obdarzyć go jednym spojrzeniem. 
-Było tak dobrze, jak wszyscy myśleli, że zdechłeś-syknął mężczyzna w stronę Harry'ego.-Razem z tym twoim nie wartym czegokolwiek biedakiem, zwykły brudny dzieciak, którego rodzice pozbyli się przy pierwszej lepszej okazji!
Harry wstał z krzesła i popchnął Nicka na ziemie.
-Nie będziesz tak o nim mówił!-krzyknął i uderzył go w twarz z pięści.
Próbowałem z Edwardem odciągnąć Harry'ego ale on nie dawał za wygraną.
-Czemu go tak bronisz? A może się w nim zakochałeś, co?-mówił Nick i pomimo rozciętej wargi uśmiechał się ale wyglądało to jak najgorsze drwiny. 
Harry puścił koszulke chłopaka i za chwilę wstał wpadając mi w ramiona. 
-Przepraszam, tak bardzo przepraszam za niego. Jesteś najwsanialszą osobą na świecie, rozumiesz? Jesteś moim najpiękniejszym, najcudowniejszym i najlepszym małym Lou, nie pozwolę by ktokolwiek cie ranił.-Tulił mnie do siebie szepcząc te piękne słowa prosto do mojego ucha a oczy zachodziły mi łzami. 
-Nic się nie stało-powiedziałem zgodnie z prawdą. 
-Jesteście obrzydliwi.-Usłyszeliśmy głos Nicka ale Harry szybko uderzył go w brzuch. 
-Jeszcze jedno słowo a zarobisz podwójnie-syknął brunet a Nick opuścił głowę i wyglądało to, jakby się poddał. 
Edward spiorunował Harry'ego wzrokiem i wyszedł zaprowadzając Nicka do łazienki by przemyć jego krwawiące rany. 
-Chrzanić to śniadanie, zjemy później-zdecydował Harry a ja jedynie przytaknąłem-Chodź na zewnątrz. 

Małą chwilę potem oboje staliśmy przed wielkim wejściem do pałacu. Harry złapał mnie za ręke i zasłonił oczy chustą. Prowadził mnie do miejsca, o którego istnieniu podobno nie miałem pojęcia.
W jednej chwili zatrzymał się zatrzymując przy tym mnie i odwiązał materiał. Przed nami znajdował się piękny ogród z cudowną fontanną na jego środku. Kolorowy i miły dla oczu obraz był jednym z najpiękniejszych jakie w życiu widziałem. 
-Slicznie tu-powiedziałem a Harry przytaknął. 
-To miejsce kojarzy mi się z tobą, wiesz dlaczego?
-nie, dlaczego?
-Bo jest piękne-powiedział cicho a ja zachichotałem składając całusa na jego policzku. 
-Harry?
-Tak, Lou?
-Chciałbym tu zostać na zawsze, nigdy nie odchodzić, stać wtulony w ciebie i nigdy niczego nie zmieniać. Obiecaj, że nic się już nie zmieni, obiecaj, że zawsze będziemy razem, że nikt nas nie rozdzieli. 
-Lou? 
-Tak?
-Obiecuję

____________________________________
Przepraszam, że dodaje ten rozdział z opóźnieniem i że jest taki krótki i beznadziejny ehh

A L E 

Mam niespodziankę :D 
(Właściwie to nie jest niespodzianka bo informuje Was o tym teraz no ale..)
 
W nowym rozdziale pojawi się druga para i będzie to.... zgadujcie :D podpowiem, że te dwie postacie już się pojawiły w opowiadaniu. Jak myślicie, o kogo chodzi? 

Zostawiam Was z małą zagadką i jej rozwiązanie (czyli następny rozdział) w niedziele (postaram się nie przekładać xd).