Przetarłem zaspane oczy powoli wstając i podszedłem do mulata. Położyłem dłoń na jego plecach a ten bez ostrzeżenia wtulił się we mnie. Wtedy mogłem stwierdzić, że płacze. Odwzajemniłem uścisk pytając cicho o powód jego łez.
-Ja...n-nie chcę t-tak.-Głos Mulata był załamany.-Chcę znów b-być jego przyjacielem.
-to nic trudnego-stwierdziłem patrząc mu w oczy.-Tylko nie rozumiem czemu tak bardzo sie przed nim bronisz. Ten pocałunek był dla żartów, pewnie nic do ciebie nie czuje i...
-Jego ojciec zabił mi rodzine-przerwał mi. Nic z tego nie rozumiałem, czemu nie powiedział mi o tym wcześniej?
-C-co?
-To co słyszysz. Gdyby chodziło jedynie o pocałunek wybaczyłbym mu tego samego dnia ale tego nie jestem w stanie. On to widział, widział jak jego ojciec podpala dom mojej rodziny i nic z tym nie zrobił, nic a nic, a wiedział, że są dla mnie ważni.-Chłopak usiadł chowając twarz w dłonie. Usiadłem obok niego wbijając wzrok w podłogę.
-Przepraszam, nie wiedziałem.-Westchnąłem zerkając kątem oka na Zayna, który bawił się palcami.-Wiem, jak się czujesz.
-Wiesz?-Mulat spojrzał na mnie a ja kiwnąłem głową.
-Ja również straciłem rodzine przez co musiałem żyć na własne ryzyko. Nie wiem, co się z nimi stało. Pewnego dnia obudziłem się na polu. Chciałem wrócić do domu ale jego tam nie było, nie zostało z niego nic, jedynie ziemia, której nie zdąrzyła jeszcze pokryć trawa. Wołałem ich ale na marne, nigdy więcej już ich nie zobaczyłem. Wolę mówić, że mnie zostawili i odeszli, że mieli mnie dosyć niż wierzyć, że umarli. Nie miałem z nimi dobrego kontaktu ale kochałem ich i do teraz nie mogę pogodzić się z tym, że ich ze mną nie ma.-Zayn spojrzał na mnie smutno. Wiedziałem, że mnie rozumiał.
-Przynajmniej masz kogoś, kto cię kocha.-Nie wiedziałem, co powiedzieć. Chłopak miał racje ale nia chciałem sprawiać mu przykrości potwierdzając to więc nie odezwałem się.-W sumie, po co się dobijać? Zostawmy ten temat.
Kiwnąłem głową.
-Jak to zrobiłeś?-spytałem cicho.
-Co?
-Jak się rozkułeś?
-To nie ja, Liam mi pomógł.
-Może jednak nie jest taki zły-mruknąłem.
-Jest, był i będzie-powiedział uparcie Zayn.
-Jak chcesz-wzruszyłem ramionami podchodząc do krat, ukucnąłem wpatrując się w podłogę.
-Co robisz?-spytał Mulat obserwując mnie z zainteresowaniem.
-Tam coś leży i wygląda jak list-powiedziałem rozglądając się, czy nikt nie idzie.
-Oh, zapomniałem. Liam miał ci go dać ale jak odchodził wypadł mu z torby.
-Czyli to do mnie?
-Na to wygląda.
Położyłem się na brzuchu (co z moją raną było dość bolesne) ale gdy wyciągnąłem ręke, by sięgnąć papier syknąłem z bólu i przyciągnąłem do siebie ręke. Zayn podszedł do mnie, położył się obok i bez większego trudu sięgnął po list. Podał mi go a ja podziękowałem i trzymając dłoń w miejscu rany usiadłem na swoim miejscu. Rozłożyłem kartkę, która poskładana była na trzy części i zacząłem czytać tekst.
Drogi Lou
Zacząłem to jak list, bo w zasadzie nim jest ale, jejku wybacz mi te plamy i rozmazany tusz. Nie wiem od czego zacząć. To co tu napiszę nie zawsze będzie trzymać się kupy, nigdy nie robiłem takich błędów. Ręce mi się trzęsą, cały się trzęse, boje się...znaczy, nie, nie czytałeś tego, nie boję się. No dobra, strasznie się boję ale nie martw się o mnie. To ja, Harry, w sumie nie trudno się domyślić. Żyję Louis, cudem ale żyję. Ale nie mogę pogodzić się z tym, że Ty tu jesteś. Nie zasługujesz na te męczarnie, Lou. To przeze mnie tu jesteś, przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam. Dziś w nocy byłeś operowany a ja byłem przy Tobie i...Twoje usta smakowały tak cudownie. Tak bardzo mi ich brakowało i nadal brakuje. Chce być przy Tobie, tak bardzo tęsknie. Tu jest tak ciemno, Louis, tak bardzo ciemno.
Moje oczy zaszkliły się łzami. Tak bardzo za nim tęskniłem. Po przeczytaniu tego listu bałem się o niego bardziej, niż kiedykolwiek.
Złożyłem papier i włożyłem go do tylnej kieszeni spodni. Przetarłem oczy patrząc na moje dłonie, które stały się nagle dziwnie interesujące.
-Coś się stało?-spytał Zayn a ja pokręciłem głową.-To co masz taką minę?
-To...list od Harry'ego-wyjaśniłem. Mulat wbił wzrok w moje palce, które cały czas poprawiały rękawy koszulki.
-Denerwujesz się czymś...albo boisz, tylko czego?-Zayn nie dawał mi spokoju dlatego westchnąłem i zacząłem mówić mu o liście i recytować z pamięci jego treść. Gdy skończyłem chłopak podszedł do mnie i delikatnie przyciągnął mnie do siebie. Zayn na prawdę mi pomógł, pomagał mi każdego dnia w każdej sprawie. Zaczeliśmy traktować się jak rodzeństwo. Raz pomyślałem nawet, że chłopak i Perrie, którą poznałem niedawno, jeszcze przed moim wyjazdem tworzyli by wspaniałą parę, wiele ich łączyło dlatego obiecałem sobie i jemu, że gdy tylko uda nam się stąd uciec poznam ich ze sobą.
-Prześpij się-doradził Zayn uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech kiwając lekko głową.
Ułożyłem się wygodnie na ziemi i po chwili zupełnie odpłynąłem.
***
Głośny trzask tuż przy moim uchu był powodem mojej pobudki. Chciałem przetrzeć oczy ale nie mogłem ruszyć ręką, była przywiązana. Przekląłem w myślach, bo myślałem, że znów coś stało się z raną i trafiłem do sali operacyjnej ale w nawet najmniejszym stopniu nie trafiłem. Byłem na zewnątrz, bo wiatr muskał moją skórę. Otworzyłem oczy lecz jedyne, co mogłem zauważyć to ciemność, cóż, nie trudno było zgadnąć, że miałem na oczach coś w rodzaju chusty. Kolejny strzał a ja wzdrygnąłem się bo był jeszcze głośniejszy od poprzedniego. Po chwili zorientowałem się, że byłem przykuty. Powoli usiadłem i zacząłem się szarpać, niestety na marne. Bałem się krzyczeć dlatego byłem cicho. Trzeci strzał i czyjeś wrzaski spowodowały, że skuliłem się ze strachu. Nie miałem pojęcia, co właśnie się działo.
W jednej chwili poczułem czyjąś zimną dłoń na moich ustach przez co chcąc nie chcąc zacząłem krzyczeć, wołać o pomoc ale nikt nie był w stanie mnie usłyszeć.
-Nie krzycz, Louis, proszę.-Usłyszałem cichy głos, którego zupełnie nie kojarzyłem albo byłem zbyt zszokowany, by kojarzyć. Jednak pomimo wszystko ucichłem. Dłoń tajemniczej osoby przeniosła się do moich rąk i po chwili poczułem, jak uścisk na moich nadgarstkach się zwalnia a sznur, którym byłem przywiązany opada na podłogę. Ktoś podniósł mnie powoli przez co stałem teraz na nogach. Próbowałem zdjąć z oczu chuste ale nie dawałem sobie rady. Osoba pociągnęła mnie za ręke i usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Po chwili chusta upadła na ziemie a ja znów widziałem jedynie ciemność jednak mogłem przysiądz, że tym razem nic nie zasłaniało mojego wzroku. Ktoś popchnął mnie na ścianę i zaczął powoli całować moje usta. W jednej chwili dotyk stał się tak niewiarygodnie znajomy. Odwzajemniałem pocałunki bo byłem niemal pewny, kto je składa.
-Harry-wyszeptałem gdy przeniósł usta na moją szyję. Dotyk był tak delikatny, że za każdym razem zupełnie się rozpływałem. Westchnąłem krótko gdy złożył pocałunek na moim policzku po czym złączył nasze czoła. W tym momencie jedna ze świeczek obok nas zapłonęła pomarańczowym ogniem a ja ujrzałem tak znajome, zielone tęczówki. Nie myliłem się. to był Harry, mój Harry.
-Tak bardzo tęskniłem-wyszeptał a ja ujrzałem łzę płynącą po jego policzku. Z powrotem złączył nasze usta również splatając palce u naszych rąk.
-Nie wierzę-powiedziałem i poczułem łzy zbierające się do moich oczu. Byłem szczęśliwy i nie miałem żadnych wątpliwości, że towarzyszyły mi łzy szczęścia.-To ty, to na prawdę ty.
Przytuliłem Harry'ego do siebie i wtedy ujrzałem bliznę na jego karku. Odwzajemnił uścisk ale za chwilę odsunął się kilka małych kroków w tył patrząc na mój brzuch.
-Krwawisz-powiedział a jego twarz w ułamku sekundy zbladła.
-To nic-stwierdziłem ale Harry ani trochę nie przejął się mojmi słowami tylko podszedł do małej szafki na której stał dzbanek wody a obok niego leżał mały kawałek jakiejś tkaniny. Zielonooki kazał mi usiąść a sam ukucnął przy mnie odwijając bandaż. Rana wyglądała nieciekawie, w jedyn miejscu popękały szwy przez co pojawił się krwotok ale nie czułem większego bólu. Harry polewał powoli ranę zimną wodą a ja syknąłem ściskając jego dłoń. Nachylił się nade mną i delikatnie pocałował moją skroń. Materiałem delikatnie przetarł ranę następnie znów zawiązując wokół niej bandaż oraz chustę, którą wcześniej miałem na oczach. Uklęknął naprzeciwko mnie łapiąc moje dłonie a kąciki jego ust powędrowały powoli do góry.
-Teraz jest dobrze, musisz uważać. Kto ci to zrobił?-zapytał siadając obok mnie.
-Ja...sam nie wiem-powiedziałem zgodnie z prawdą.
-Rozumiem, oni nieraz atakują z zaskoczenia. To prawdziwe potwory.
-Harry...-zacząłem cicho.-Gdzie my jesteśmy?
-To coś w podobie szopy ale jest tu bezpiecznie. Ojciec powiedział mi kiedyś o tej kryjówce, tu nikt nie wchodzi a nawet jeśli by chciał to zastawiłem drzwi.
-Co się dzieje na zewnątrz?
-Dwie armie, zielona i czerwona się pokłóciły i z tego wyszła wojna. Postanowili przywiązać więźniów do murów obronnych, nie pytaj dlaczego. Uwolniłem się i ruszyłem cię szukać-wyjaśnił.
-O mój Boże-wydostało się z moich ust kiedy zdałem sobie sprawę, że Zayn również był więźniem.-Tam jest mój przyjaciel.
-Jak wygląda?
-Dość wysoki Mulat, ciemne włosy, szczupły.
-Syn króla armii mu pomógł, jest bezpieczny.-Na słowa Harry'ego odetchnąłem z ulgą.
Zielonooki wstał podchodząc do drewnianej skrzynki. Po chwili zdjął koszulkę a ja nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. Wstałem i podszedłem bliżej do Harry'ego. Na plecach miał czerwone pręgi, różnego rodzaju blizny i otarcia a skóra na jego barkach była przetarta. Położyłem dłonie na jego biodrach po czym złożyłem delikatny pocałunek na tylnej części jego szyi, na której również było widać otarcia.
-Nie przejmuj się tym-powiedział ale jego słowa tak głupio brzmiały w mojej głowie. Jak mogłem nie przejmować się tym, że moja miłość, mój największy na świecie skarb tak cierpiał?
-Usiądź-powiedziałem cicho. Chłopak chwile się zastanawiał ale usiadł w tym samym miejscu, w którym wcześniej stał. Ukucnąłem za nim i składałem delikatne pocałunki na wszystkich jego bliznach. Wtedy dopiero ujrzałem, jak kruchy był. Zawsze był tym odważniejszym ale teraz? Teraz był jak porcelanowa laleczka. Nawet nie wiedziałem, kiedy na moich policzkach pojawiły się łzy.
-Nie płacz-powiedział, gdy jedna z nich skapnęła na jego plecy.-Nie chcę, żebyś płakał.-Wytarłem łzy.
-To nic-wyszeptałem i opuszkiem palca prześledziłem jego najdłuższą bliznę.
-Jestem słaby-wyszeptał a ja usiadłem przed nim i położyłem dłonie na jego policzkach.
-Nie jesteś słaby. Proszę, nigdy tak nie mów. Jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam.
-Kocham cię-powiedział cicho.
-Ja ciebie też-odpowiedziałem i podałem mu leżącą na skrzyni, dość czystą koszulkę. Pomogłem mu ją założyć i pocałowałem jego czoło. Złapał mnie za rękę i wtedy ktoś zaczął szarpać za klamkę od drzwi. Harry podszedł do nich i spojrzał przez małą dziurę po czym otworzył je i ujrzałem Liama, którego twarz była strasznie blada.
-Liam? Co się stało?-spytałem nieco głośniej.
-Zayn...-zaczął cicho i nie musiał kończyć, nie chciałem, by kończył.
_________________________________________
Następny rozdział za tydzień (czyli w niedziele) :) xx
Ufff, jak dobrze że Lou i Hazz znowu są razem. Ale co się stało z Zaynem? ;c Dlaczego skończyłaś w takim momencie i każesz czekać tydzień na next? :(
OdpowiedzUsuń@69_with_batman
Nie Zayn!!!
OdpowiedzUsuńCzemu?
Tylko nie Zayn!!!
Nie mój książę!!!
Czemu to zrobiłaś!!!
Nieeee :(
Powiedz że żyje!!
Bo na pewno żyje...
Zeyn jest nieśmiertelny!!
Na szczęście Harry i Louis są razem :)
A gdzie Gemma?
Mam nadzieję że ją ze sobą wezmą.
I Liama.
Ciekawe co teraz robi Edward?
I Perrie.
I Niall.
Czekam na następny.
Kocham ♥
Pozdrawiam ^^
Życzę weny :)
@Paczek_Niall ♥.♥